niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 28

Caitlin POV:

Przetarłam zaspane oczy podnosząc głowę żeby spojrzeć na zegarek, 12.38. Z pojękiwaniem podniosłam się leniwie z łóżka, wzięłam telefon do ręki, chwila, nie zostawiłam go wczoraj razem z kurtką w samochodzie Lily? Odblokowując ekran zobaczyłam że mam dwie nieodebrane wiadomości. Pierwsza była od Lily.

Od: Lily
Rano podrzuciłam ci twoje rzeczy, nie chciałam cię budzić, xx

I wszystko jasne. Gdy skończyłam odczytywać pierwszą wiadomość kliknęłam na drugą.


Od: Justin 
Mam nadzieję że się wyspałaś księżniczko, po południu gdzieś cię zabieram, o 15 będę pod twoim domem.

Szybko podniosłam się z łóżka i zaczęłam grzebać w komodzie, muszę wziąć prysznic, wyszykować się, wyprowadzić Lucky'iego na spacer i zjeść śniadanie, a czasu jest coraz mniej. Wybrałam że nie będę dużo kombinować z ubraniem, zdecydowałam się na pare ciemnych jeansów, bokserkę i zwykłą szarą bluzę. Zabierając przygotowane rzeczy oraz po drodze zahaczając o czystą bieliznę poszłam do łazienki. Nie miałam ochoty na długi prysznic więc po około 20 minutach wyszłam z kabiny dokładnie osuszając ciało. Nie miałam czasu aby zostawić włosy do wyschnięcia więc wysuszyłam je. Ubrana i umalowana wyszłam z łazienki w miedzy czasie wiążąc włosy w luźny kok. Gdy byłam już w pokoju złapałam za smycz otwierając szerzej drzwi żeby zachęcić Lucky'iego by wyszedł z pokoju. Gdy zeszłam już na dół ubrałam kurtkę i moje krótkie emu, zgarnęłam kluczyki z szafki i wyszłam na podwórko.
Po dosyć krótkim spacerze zjadłam jeszcze śniadanie, tosty, tak zdecydowanie kocham tosty i popiłam je sokiem pomarańczowym. Gdy wstawiałam brudne naczynia do zmywarki spojrzałam na zegar który wskazywał już 14.52. Po krótkiej chwili usłyszałam klakson więc szybko domyśliłam się że to Justin. Włożyłam na siebie dokładnie to co wcześniej i zamykając za sobą dom kierowałam się w stronę samochodu chłopaka. Gdy tylko usiadłam na miejsce pasażera chłopak nachylił się i pocałował mnie, długo nie czekając odwzajemniłam pocałunek.
-Mmm, jakie miłe przywitanie. - powiedział odsuwając się ode mnie.
-Trudno zaprzeczyć, gdzie mnie zabierasz? - zapytałam ciekawsko.
-Niespodzianka, zobaczysz. Jedynie mam nadzieję że mnie za to nie zabijesz. - zaśmiał się odpalając silnik.
-Zaczynam się bać. - zaśmiałam się.

                                                                      ~.~

Po paru minutach chłopak zaparkował przed lodowiskiem. Szerzej otwierając oczy, uchylając usta spojrzałam na chłopaka.
-Lodowisko? Zwariowałeś? Przez ciebie nie będę mogła usiąść przez tydzień. - sapnęłam.
-Przestań, nie będzie tak źle. Będę cię trzymał. - wyszczerzył się do mnie.
-Nie, nigdzie nie idę. - założyłam ręce na piersi rozsiadając się w fotelu.
Justin podniósł brwi uśmiechając się pod nosem. Tak to zdecydowanie źle wróży.
Po chwili drzwi od mojej strony były otworzone,  Justin złapał mnie pod kolanami, drugą rękę usadowił na moich plecach i jednym zwinnym ruchem wyniósł mnie z auta.
-Powiedziałaś że nigdzie nie idziesz, w takim razie cię zaniosę. - uśmiechnął się do mnie z góry po czym złożył pocałunek na moim policzku.
Zaczęłam machać nogami i śmiać się z jego dziecinnego zachowania.
-Justin puść mnie. - krzyknęłam przez śmiech.
-Nie, aż się nie zgodzisz. - lekko podrzucił mnie do góry aby lepiej mnie trzymać.
-Dobrze, dobrze! - po tych słowach chłopak postawił mnie tuż przed wejściem na lodowisko - Ale jeśli się zabiję to będzie twoja wina. - zaśmiałam się.
Justin nie odpowiedział, pokręcił tylko z rozbawieniem głową i łapiąc mnie za rękę weszliśmy do środka.

Gdy pani po pięćdziesiątce podała nam nasze łyżwy podeszliśmy do ławek po chwili na nie siadając żeby je włożyć. Gdy skończyliśmy je wiązać nasze buty włożyliśmy do szafek po czym ruszyliśmy w stronę lodowiska, nie obeszło się żebym nie próbowała uciekać.
Z racji tego że święta zbliżają się wielkimi krokami lodowisko było już delikatnie przybrane. Wszystko wyglądała naprawdę pięknie. Justin złapał mnie za rękę powoli prowadząc na lód. Gdy tylko na nim stanęłam o mały włos się nie przewróciłam, chłopak zdążył złapać mnie w talii i przyciągnąć do swojego boku.
-Naprawdę nie umiesz jeździć, ale nie martw się nauczę cię. - mrukną mi do ucha po chwili cicho chichocząc.
Chciałam uderzyć go w klatkę, jednak powstrzymałam się bo wiedziałam czym by się to dla mnie skończyło. Przewróciłam więc tylko oczami.
-Chodź, złap mnie za ręce. - podjechał naprzeciwko mnie łapiąc za ręce. - A teraz powoli zacznij ruszać nogami. Dobrze. Widzisz? To nie takie trudne.- po tych słowach straciłam równowagę i wpadłam prosto w jego ramiona, oh ironio.
Zaśmiałam się razem z chłopakiem. Muzyka w tle jeszcze bardziej uprzyjemniła tą chwilę. Czuję się jak w tanim romansidle, para stoi na środku lodowiska po czym zaczynają się całować. Tak dokładnie było z nami, trochę to śmieszne, ale nie narzekam. Ludzie którzy obok nas przejeżdżali puszczali w naszą stronę spojrzenia, jedni wydawali ciche 'aww', za to inni patrzyli na nas z niesmakiem, chodź dla mnie to bardziej zazdrość, bo też chcieliby doświadczyć czegoś takiego.
-Dobrze, a teraz pojeźdźmy. - zaśmiałam się i odpychając chłopaka na bok szybko ruszyłam przed siebie. Tak umiałam jeździć, dziadek zabierał mnie na lodowisko kiedy byłam młodsza. Justin stał jeszcze chwile osłupiały, ale po chwili ruszył za mną. Zaczęłam się śmiać i uciekać przed nim, jednak po chwili poczułam uchwyt w tali.
-Ty mała kłamczucho, kara cię nie ominie. - szepną mi do ucha.
Nim zdążyłam zarejestrować co powiedział Justin zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się śmiać tak głośno że przejeżdżający ludzie patrzyli na mnie jakbym była szalona.
-Justin p-prosze s-starczy. - mówiłam przez napady śmiechu.
Po chwili oboje wylądowaliśmy na lodzie głośno się śmiejąc, dosłownie pokładaliśmy się ze śmiechu.

                                                                        ~.~

Siedzieliśmy przy stoliku popijając gorącą czekoladę, bez przerwy rozmawiając. Mieliśmy tyle tematów i każdy kończył się śmiechem.
-Naprawdę to zrobiłaś? - trząsł się ze śmiechu
-Tak! Żebyś widział miny tych wszystkich ludzi. Bezcenne. - śmiałam się razem z nim.

Rzucając się na łóżko nie mogłam przestać się uśmiechać. Ten dzień był idealny, a między mną i Justinem układa się coraz lepiej.

Gdyby tylko wiedziała co skrywa w sobie ten chłopak. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chciałam was przeprosić że ostatnio rozdziały pojawiają się coraz rzadziej, ale ostatnio nie miałam wcale pomysłów. Do tego również jest mi bark jakiejkolwiek motywacji, komentarzy z rozdziału na rozdział jest coraz mniej. Bardzo chciałabym abyście wyrażali swoje opinie bo to jest bardzo motywujące dla mnie.
Na dzisiaj to tyle, zapraszam do komentowania.

Ps. Rozdział niesprawdzany.  

niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 27

Caitlin POV:

-Dwie wódki. - Lily uśmiechnęła się do barmana, no co ten tylko skiną głową i zaczął przygotowywać nasze drinki.
-Nie ma mowy, nie piję. - krzyknęłam do niej żeby moje słowa dotarły do niej przez dudniącą muzykę w tle.
-Wyluzuj Cait, zabaw się! - odkrzyknęła i szeroko się uśmiechnęła podnosząc swoją wódkę postawioną przedtem przez barmana i jednym szybkim ruchem wypiła ją.- Teraz ty. - podsunęła mi drugi kieliszek wypełniony przeźroczystą cieczą.
Niechętnie podniosłam kieliszek przytykając go sobie do ust, ciecz zaczęła piec mnie w gardle na co się skrzywiłam.Odkładając kieliszek na bar uśmiechnęła się do Lily.
-Można się przyzwyczaić.
-No widzisz. - blondynka uśmiechnęła się pokazując do barmana żeby podał nam jeszcze raz to samo.
Po chwili barman postawił przed nami kolejne dwa kieliszki, wzięłyśmy je w dłonie po czym stuknęłyśmy się nimi i odchylając głowy do tyłu wypiłyśmy. Zaraz po tym kiedy odstawiłam szklany przedmiot na bar ktoś dosłownie rzucił się na mnie od tyłu. Odwracając się żeby skrzyczeć te osobę zauważyłam wielki uśmiech Jazmin.
-Co ty tutaj robisz? - zawołałam przytulając ją jednocześnie.
-Justin gdzie wyszedł więc wymknęłam się z domu i jestem. - podniosła ochoczo ręce do góry wykonując swój taniec szczęścia.
-No to idziemy tańczyć! - Lily owinęła ramiona wokół naszych szyj i pociągnęła nas na parkiet pełen ludzi.
Zaczęłyśmy poruszać się w rytm muzyki śmiejąc się i wymachując rękami co powodowało jeszcze większe napady śmiechu. Gdy tańczyłyśmy już do trzeciej piosenki pod rząd poczułam czyjeś ręce na moich biodrach. Szybko zepchnęłam je gniewnie się obracając. Za mną stał wysoki brunet, przyglądał mi się od góry do dołu. Był wyższy ode mnie, nawet teraz kiedy byłam w szpilkach.
-Nie denerwuj się tak. - podniósł ręce w geście obronnym.
-Nie denerwowałabym się tak jeśli byś nie kład na mnie rąk. - podniosłam brwi zakładając ręce.
-Nie mów że ci się to nie podobało skarbie. - nachylił się szepcząc mi do ucha, na co instynktownie wzięłam krok w tył.
-Po pierwsze nie nie podobało mi się to, po drugie nie mów do mnie skarbie.
-Yo! Lucas, chodź tu! - ktoś krzyknął zza niego na co odwrócił się w tamtą stronę i gestem dłoni pokazał że zaraz przyjdzie.
-Może przyłączysz się do nas? - zapytał podchodząc coraz bliżej mnie.
-Nie dzięki, jestem tu z przyjaciółkami. - odpowiedziałam i już chciałam odejść kiedy złapał mnie za nadgarstek.
-Jesteś tego pewna? Twoje przyjaciółki mogą się przyłączyć. - uśmiechnął się chytrze puszczając do mnie oczko.
-Nie słyszałeś co powiedziała? Nie chce nigdzie z tobą iść, nie dociera to do ciebie? Bo jeśli nie to mogę ci to wytłumaczyć w inny sposób. - zza mnie wyłonił się Justin, staną przede mną zakrywając mnie przed nieznajomym mi chłopakiem. Prostował i zaciskał dłonie w złości która aż kipiała z niego.
-Oh, Bieber obrońca dziwek się pojawił. Czym zawdzięczam ten zaszczyt mistrzu? - ukłonił się przed Justinem chcąc tym bardziej go zdenerwować.
Chłopak podszedł jeszcze bliżej niego tak że prawie stykali się klatkami. Nie chciałam żeby Justin oberwał znowu przeze mnie więc postanowiłam się wtrącić. Kładąc delikatnie rękę na ramieniu chłopaka zmusiłam go żeby na mnie spojrzał.
-Justin, nie warto. - pokręciłam głową próbując odciągnąć go.
Jego twarz złagodniała, jednak nadal był zły. Niechętnie skinął głową oplatając rękę wkoło mojej tali prowadząc mnie w przeciwnym kierunku. Dokładnie przyjrzałam się chłopakowi. Był ubrany w luźne czarne spodnie zwisające mu luźno z bioder, buty za kostkę również w kolorze czarnym i biały t-shirt, dzięki krótkiemu rękawkowi mogłam dokładnie przyjrzeć się jego tatuażom pokrywającym całą jego rękę, tworzącymi tak zwany rękaw. Gdy doszliśmy w cichsze już miejsce chłopak zatrzymał się lustrując mnie wzrokiem.
-Co ty tutaj robisz? - zapytał podenerwowany.
-Lily zaprosiła mnie tut- - nie dał mi skończyć.
-Nie powinno cię tu być, tutaj nie jest bezpiecznie dla takiej dziewczyny jak ty, jest tu pełno zboczeńców i popaprańców. - zawrzał, nigdy jeszcze nie widziała tej strony Justina, jego karmelowe pełne ciepła oczy były ciemnie i nie wyrażały żadnych emocji.
-Justin, spokojnie nic mi nie jest, uspokój się. - uśmiechnęłam się delikatnie chcąc by wrócił stary Justin, ten trochę mnie przerażał.
-Jak mam się uspokoić kiedy moja dziewczyna chodzi sama do takich miejsc jak to?!
-Nie jestem tutaj sama, są tutaj są tutaj Lily i- odchrząknęłam przypominając sobie że Justin nie wie że Jazzy tutaj jest - i teraz jesteś tutaj i ty. - w myślach przybiłam sobie piątkę za wybrnięcie z sytuacji.
Eh.. - pocierając rękoma po czole westchną w frustracji - dobrze. - Ale nie zostaniemy tutaj długo.
Uśmiechnęłam się szeroko całując go w usta, chłopak był na początku zszokowany moim zachowanie ale szybko odwzajemnił pocałunek.
-A teraz chodźmy zatańczyć. - powiedziałam ciągnąc go za rękę w stronę tłumu ocierających się o siebie ludzi.
Justin przyciągną mnie do siebie błądząc rękoma po mojej talii, razem poruszaliśmy się w rytm muzyki.
Gdy za plecami Justina zobaczyłam Lily wraz z Jazzy jeszcze bardziej przyciągnęłam do siebie Justina tak aby nie miał możliwości spojrzenia w tamtą stronę. Wymachując rękoma do dziewczyn przekazałam im że mają się stąd jak najszybciej wynosić. Te tylko skinęły głowami i pokierowały się w kierunku wyjścia. Odetchnęłam z ulgą rozluźniając się gdy tylko zniknęły z pola mojego widzenia.

                                                                             ~.~

-Zbierajmy się już, dochodzi druga nad ranem. - Justin powiedział prowadząc mnie do wyjścia.
Gdy tylko znaleźliśmy się na zewnątrz zadrżałam, w myślach uderzyłam się w czoło przypominając sobie że kurtkę i inne moje rzeczy zostawiłam w samochodzie Lily. Gdy tylko chłopak dostrzegł że drżę zdjął z ramion wcześniej nałożoną kurtkę i owinął nią mnie po czym przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej. Wtuliłam się w niego, zapach jego perfum uderzył w moje nozdrza. Pachniał tak przyjemnie.
Otworzył mi drzwi samochodu po czym zamknął je gdy tylko byłam już w środku, po czym obiegł maskę i usadowił się na miejscu kierowcy. Po chwili odpalił silnik i ruszył na pustą drogę. Nie ma co się dziwić jest noc i wszyscy ludzie śpią.
Chłopak zatrzymał się na czerwonym świetle czekając aż będzie mógł ruszyć dalej, ni stąd ni zowąd przed nami pojawiły się dwa samochody przecinające nam drogę. To wyglądało jakby się ścigały, nawet nie zdążyłam dokładnie ich zobaczyć a już ich nie było. Zamrugałam kilkakrotnie powiekami po czym zwróciłam wzrok ku Justinowi, zaciskał nerwowo dłonie na kierownicy a gdy tylko światło zmieniło się na zielone ruszył.
-Co to było? - zapytałam po chwili ciszy.
-Pewnie jakieś bogate małolaty urządziły se wyścigi samochodami rodziców. - pokręcił głową skręcając.
-Oh, pewnie tak. - skinęłam. - Justin?
-Tak? - spojrzał na mnie wyczekująco jednak nie spuszczając na długo wzroku z drogi.
-Zgłodniałam. - powiedziałam lekko zawstydzona, co on sobie o mnie pomyśli? Pewnie że jestem jakimś obżartuchem.
Justin zaśmiał się i spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem. - Masz wyczucie czasu. - ponownie jego śmiech rozniósł się po samochodzie. - Ale znam pewne miejsce które jest czynne 24h. - po tych słowach niespodziewanie skręcił zawracając.
Po 15 minutach zatrzymał się przy drive-throughs składając nasze zamówienia. Gdy je odebraliśmy Justin poprosił mnie abym jeszcze nie zaczynała jeść. Po chwili zaparkował samochód i wysiadłszy z niego otworzył mi drzwi. Na plecy miałam zarzuconą jego kurtkę i gdy tylko spojrzałam na niego jak stoi przede mną w samym krótkim rękawku zrobiło mi się głupio. Przecież on marznie przeze mnie. Zaczęłam zdejmować kurtkę podając mu ją. Zaprzeczył głową  z powrotem mi ją wkładając. Sam podszedł do bagażnika i wyciągnął z niego zwykłą szarą bluzę, po czym zarzucił ją sobie na ramiona.
-Chodź. - wyciągną rękę w moją stronę, natomiast w drugiej trzymał nasze jedzenie. Zaczął prowadzić mnie w nieznaną mi stronę aż nie rozpoznałam że dotarliśmy na Most Brookliński, szliśmy jeszcze kawałek mostem aż zatrzymaliśmy się po środku, widok był przepiękny. Chłopak pociągną mnie za sobą żeby usiąść, nie przeszkadzało mi teraz że ubrudzę se sukienkę, ta chwila była dla mnie wyjątkowa. Uczucie które zagościło we mnie było nie do opisania.
Otworzyłam opakowania łakomie pragnąc aby już skonsumować to co było w środku. Gdy tylko złapałam za cheeseburgera od razu wepchnęłam go sobie do ust, oczywiści nie całego ale wzięłam dość spory kęs, głód mi doskwierał. Doskonale wiedziałam że wyglądałam w tej chwili śmiesznie i pewnie cała się ubrudziłam, ale nie obchodziło mnie to. Justin patrzył na mnie rozbawiony tym jak desperacko jadłam.
-Wow, naprawdę jesteś głodna. - ponownie jego śmiech rozniósł się wkoło nas, jego śmiech był dla mnie jak muzyka dla mych uszu.
-Bardzo. - odpowiedziałam zatykając dłonią pełne jedzenia usta.
Gdy skończyliśmy jeść zamknęliśmy puste opakowania i odstawiliśmy je na bok.
-Ubrudziłaś się. - Justin przysunął się bliżej mnie po czym przybliżył kciuk do kącika moich ust i lekko pocierał. Oboje patrzyliśmy na siebie w komfortowej ciszy. Justin przysunął się jeszcze bliżej mnie, twarz zbliżył do mojej. Niedługo potem nasze usta uderzyły o siebie w słodkim pocałunku. Nie chciałam żeby ta chwila się skończyła, była tak idealna. Gdy zaczęło brakować nam powietrza odsunęliśmy się od siebie ciężko oddychając.
-Chodźmy, odwiozę cię do domu. - uśmiechnął się wstając i łapiąc mnie za rękę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rozdział nie sprawdzany :)