niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 24

Justin POV:

-Myślisz że mnie tym zastraszysz Bieber? - prychną jeszcze mocniej przyciskając ostrze do szyi brunetki,na co ta zaczęła jeszcze bardziej szlochać.
Zacisnąłem broń jeszcze mocniej po czym wycelowałem w ramie chłopaka, po chwili pociągnąłem za spust a w ciemniej uliczce rozległ się strzał. Pod wpływem strzału chłopak poluźnił uściska na co ta szybko zareagowała wyrywając się z jego objęć.
Szybko podbiegła do mnie chowając swoje drobne półnagie ciało za moimi plecami. W jej oczach było tyle różnych emocji: strach, ból, złość, rozpacz. Gdy zwróciłem twarz w kierunku oprawcy zobaczyłem że trzyma się za krwawiące ramie wyginając twarz z bólu. Korzystając z okazji podszedłem do niego łapiąc go za twarz tak aby spojrzał na mnie.
-Jeśli jeszcze raz ty i twoi koledzy zbliżycie się chodź by na metr do niej nie skończy się to tak dobrze jak teraz dla was, zrozumiano? - syknąłem przez zaciśnięte zęby. Chłopak pokiwał lekko głową. - Pytałem czy zrozumiano?!  - złapałem mocniej za jego twarz.
-Tak.  wychrypiał.
-Mam taką nadzieję. - puściłem jego twarz po czym podszedłem do roztrzęsionego ciała brunetki po drodze zbierając jej porozrzucane rzeczy, oczywiście tylko te z których coś zostało.
Szybko nakryłem Cait kurtką po czym schyliłem się aby złapał brunetkę jedną rękę umieszczając pod jej kolanami a drugą na jej plecach. Dziewczyna nie protestując schowała twarz w moich ramionach mocno się do mnie przytulając, zacząłem iść do samochodu w miarę szybkim tępię, ale tak żeby nie puścić będącej w moich ramionach Caitlin. Słyszałem ciche pociąganie nosem więc przytuliłem ją do siebie jeszcze mocniej.
Gdy tylko dotarłem do mojego samochodu stojącego gdzieś na poboczu, otworzyłem tylne drzwi  umieszczając w środku dziewczynę.
-Muszę Cię zabrać do szpitala. - powiedziałem lekko pocierając jej ramie.
-N-Nie, nie chcę. - pociągnęła nosem patrząc prosto na mnie.
-Caitlin muszę Cię tam zawieźć, mas rozciętą szyję i z tego co widziałem wiele siniaków, możesz mieć jakieś obrażenia wewnętrzne. - powiedziałem głosem przepełnionym troską.
-C-czuje się d-dobrze. - wyjąkała. - Zawiedź mnie do domu, proszę. - szepnęła jeszcze mocniej naciągając na siebie kurtkę.
-Cait muszą cię obejrzeć leka-
-Proszę. - spojrzała na mnie załzawionymi oczami.
-Eh - podrapałem się po szyi. - dobrze, niech ci będzie. - uległem.
-Justin? - szepnęła.
-Tak?
-Dziękuję, nie wiem co by było gdybyś ty- - przerwałem jej.
-Nie myśl 'co by było gdyby' jestem tu i to się liczy. - uśmiechnąłem się ścierając z jej policzka pojedynczą łzę.
Gdy miałem już zamykać drzwi usłyszałem cichy głos Caitlin.
-Justin?
-Tak?
-Czy mógłbyś... bo był ze mną Lucky i on wszedł między kontenery, czy mógłbyś? - zapytała.
-Tak, oczywiście. Zaraz wracam. - zamknąłem drzwi po czym od razu ruszyłem w stronę tamtej uliczki.
Po paru minutach ponownie otworzyłem tylne drzwi i położyłem szczeniaka na siedzeniu obok Cait, dziewczyna od razu przygarnęła szczeniaka do swojego boku mocno się w niego wtulając.
Gdy tylko zamknąłem drzwi od strony kierowcy szybko umieściłem kluczyki w stacyjce uruchamiając samochód.

                                                                          ~.~

Gdy tylko zaparkowałem pod domem Caitlin szybko wysiadłem z samochodu otwierając jej drzwi, dziewczyna niepewnie wyszła z wozu jeszcze bardziej naciągając na siebie kurtkę.
-Twoje mama jest w domu? - zapytałem.
Caitlin tylko zaprzeczyła kiwając głową.
-Czy...czy chciałabyś żeby chwilę został? - odchrząknąłem niepewnie.
Brunetka podniosła na mnie wzrok niepewnie kiwając głową na tak. Gdy podeszliśmy pod drzwi jej domu wziąłem z jej rąk psa żeby mogła swobodnie otworzyć drzwi, gdy tylko to zrobiła od razu je za nami zamknęła. Lucky'ego puściłem wolno więc pobiegł gdzieś wgłąb domu natomiast ja z Caitlin skierowaliśmy się do jej pokoju. Gdy tylko tam dotarliśmy dziewczyna zaczęła szukać czegoś w szufladach jej komody.
-Czy miałbyś coś przeciwko gdybym....
-Nie, oczywiście że nie. Poczekam, weź prysznic. - uśmiechnąłem się lekko, skinęła głową kierując się do łazienki.

Caitlin POV:

Gdy tylko weszłam do łazienki zrzuciłam z siebie pozostałości ubrań które miałam na sobie wrzucając je od razu do kosza na brudy, chociaż wątpię żebym kiedykolwiek je jeszcze nałożyła po tym co się stało.
Gdy tylko znalazłam się w kabinie prysznicowej a woda spływała wolno po moim ciele dała upust wszystkim emocjom, łzy mieszały się z wodą powoli ściekając z moje twarzy. Czułam się taka brudna, przez myśli przelatywały mi ciągle sceny kiedy ich ohydne ręce dotykały mojego ciała. Złapałam ręką za bolące miejsce na mojej szyi lekko je pocierając aby przemyć zaschniętą krew. Rana była jeszcze świeża więc wraz z wodą pod moimi stopami znalazła się też krew.
Gdy dokładnie umyłam każdy skrawek mojego ciała wyszłam spod prysznica. Nadal czułam się brudna, nadal czułam się źle. Włożyłam na siebie świeżą bieliznę oraz wygodne ubrania po czym spojrzałam w lustro. To że wyglądam strasznie to mało powiedziane, wyglądam tragicznie. Spięłam włosy w wysoki kucyk na czubku głowy tak aby nie przeszkadzały m w oczyszczeniu rany po czym sięgnęłam do apteczki pod umywalką. Wyjęłam z niej wszystkie potrzebne rzeczy.
Gdy dokładnie oczyściłam rozcięcie nakleiłam na nią opatrunek. Emocje nadal buzowały we mnie kiedy oparłam się dłońmi o umywalkę, spuszczając głowę w dół zaczęłam łkać. Powoli zsunęłam się na zimną posadzkę chowając twarz w dłoniach, nie mogłam powstrzymać szlochu który z każdą sekundą nasilał się coraz bardziej. Powoli sięgnęłam do szuflady nade mną wyciągając z niej głęboko schowaną żyletkę. Przyłożyłam ostrze do nadgarstka robiąc na nim dość głębokie pojedyncze kreski.
-Caitlin wszystko w porządku? - usłyszałam zmartwiony głos Justina zza drzwi.
Nie dałam mu odpowiedzi, nie mogąc się powstrzymać robiłam kolejne kreski.
-Caitlin?! - chłopak zaczął dobijać się do drzwi łazienki. - Caitlin?! - niedługo potem usłyszałam otwieranie się drzwi a po chwili Justin klęczał przede mną wydzierając mi żyletkę z dłoni a drugą ręką tamując krwawienie. Zakrwawioną ręką sięgną do apteczki wyjmując z niej bandaże, opatrunki, waciki i wodę utlenioną do oczyszczenia.
-Caitlin co ty wyprawiasz?! - zapytał gdy oczyszczał rany. - Nie możesz tego robić! To w niczym ci nie pomoże! To nie sprawi że poczujesz się lepiej!
Nic nie odpowiedziałam, siedziałam wpatrując się jak Justin zawija mi nadgarstek bandażem, łzy nadal spływały mi po policzkach. To było silniejsze ode mnie.
-Chodź. - wstał powoli ciągnąc mnie za sobą.
Chwile potem znaleźliśmy się w moim pokoju. Usiedliśmy na łóżku, ja siedziałam po turecku bawiąc się palcami, ponieważ wstydziłam się spojrzeć Justinowi w oczy. Co on sobie o mnie pomyślał? Natomiast chłopak siedział naprzeciwko mnie. Czułam jak jego wzrok wywierca we mnie dziurę.
-Cait, spójrz na mnie. - poprosił.
Pokręciłam stanowczo głową nie chcąc na niego spojrzeć, kolejne łzy zapiekły mnie pod powiekami kiedy je zacisnęłam żeby nie wypłynęły po raz kolejny.
Poczułam dłoń Justina podnoszącą moją głowę tak abym na niego spojrzała.
-Proszę, nie rób tego więcej.- w jego oczach mogłam zauważyć smutek i.... ból?
-Ja nie daje sobie rady Justin, nie daje rady. - pokręciłam głową czując jak łzy swobodnie spływają po moich policzkach. - To moja jedyna ucieczka Justin. - podniosłam na niego wzrok.
-To nie jest rozwiązanie Cait. - powoli starł łzy z moich policzków. - To ci nie pomaga, to cię niszczy.
-Skąd możesz to wiedzieć Justin? - szepnęłam bardziej do siebie niż do niego, nie licząc że usłyszy On jednak usłyszał.
-Ponieważ - oblizał usta - sam to kiedyś robiłem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I mamy kolejny! :D
Mam nadzieję że wam się spodobał, liczę na opinię w komentarzach :)
Do następnego :*

Ps. Rozdział nie sprawdzany.


sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 23

Caitlin POV :

Rozładowany telefon wepchnęłam do kieszeni nadal cofając się w nieznaną mi stronę, nieznani mi mężczyźni podążali w moją stronę z cwaniackimi uśmieszkami wymalowanymi na twarzach. Odwracając głowę w drugą stronę zauważyłam że tuż zza rogu wychodzi jeszcze jeden z nich. Nerwowo się rozglądając zaczęłam biec skręcając w różne uliczki tej dzielnicy, słyszałam kroki za sobą jednak nie miałam odwagi spojrzeć w tamtą stronę. Skręcając w kolejną uliczkę nie słyszałam za sobą już żadnych odgłosów, nadal biegnąc wgłąb niej zobaczyłam że kończy się ona grubą ceglaną ścianą. Z przerażeniem wymalowanym na twarzy odwróciłam w stronę z której przybiegłam, niedaleko mnie zauważyłam trzy cienie zmierzające w moją stronę. Ręce zaczęły mi się trząść, a trzymany w nich szczeniak wyrwał się z nich i szybko wbiegł pomiędzy kontenery, nie ma co go winić to tylko szczeniak, wiem że by mnie nie obronił. Poczułam jak kropelki potu formują mi się na czole, ręce nie dość że cały czas mi się trzęsły to i w jednej chwili stały się spocone. Cienie były coraz bliżej a ja byłam coraz bardziej sparaliżowana strachem. Rozglądając się wbiegłam za kontener mając nadzieję że mnie nie zobaczą i odejdą. Gdy myślałam że już poszli zostałam brutalnie wyciągnięta przez jednego z nich.
-Cz-czego chcecie?! - jąkałam do nich.
-Oh, my? My nic nie chcemy, a może jednak? Co wy na to chłopaki? - skiną w stronę stojącej nieopodal dwójki na co tylko skinęli krzywo się uśmiechając.
Dreszcze przeszły wzdłuż mojego kręgosłupa kiedy ten sam który wyciągnął mnie zza kontenera wyją scyzoryk z tylnej kieszeni spodni, po czym podciągnął mnie do góry przypierając do ściany za nami. Z oczu zaczęły spływać mi słone łzy kiedy na myśl przyszła mi myśl co chcą ze mną zrobić. Przyłożył mi ostrze do gardła na co wysoko podniosłam głowę żeby tylko nie zrobił żadnego cięcia. Gdy odsunął ostrze od mojego gardła zwróciłam głowę do dołu patrząc co chce zrobić dalej. Swoimi obleśnymi dłońmi zaczął odpinać moją kurtkę, zaczęłam się wyrywać błagając żeby przestał, on jedynie skinął na mnie głową żeby tamci dwaj mnie przytrzymali, szybko znaleźli się z moich obu stron przytrzymując mnie. Natomiast tamten wrócił do poprzedniej czynności, zaczęłam rozpaczliwie płakać i wołać o pomoc jednak nikt nie przyszedł mi z pomocą, nikt nie słyszał moich wołań. Gdy skończył odpinać moją kurtkę scyzoryk znowu zabłysną w jego dłoni po czym zaczął ciąć sweter który miałam na sobie.
-Błagam nie rób tego - płakałam - będziesz tego żałował, błagam cię!
-Zamknij się dziwko! - jego dłoń wylądowała wprost na moim policzku dzięki czemu odchyliłam głowę w drugą stronę. Po paru sekundach skrawki swetra spadły na brudny asfalt pode mną, a łzy turlały się wzdłuż mojej twarzy, zostałam pozbawiona kurtki i swetra stałam przed łakomymi oczami trzech mężczyzn w samym biustonoszu nie wiedząc co począć i robić żeby mi tego nie zrobili. Modliłam się żeby Justin znalazł mnie  i zabrał do domu, ale czy to możliwe? Gdy chciałam dokończyć mu gdzie się znajduję połączenie się zerwało ponieważ w telefonie padła bateria, wątpię by domyślił się gdzie jestem po zaledwie skrawku adresu. Teraz czarnoskóry chłopak stał naprzeciw mnie, pchnął mnie z impetem na ścianę łapiąc moje ręce w nadgarstkach w swoją jedną dużą dłoń i podniósł je nad moją głowę, szarpałam i krzyczałam jednak on nie słuchał tego tylko zaczął składać obleśne pocałunki wzdłuż mojej szczęki i szyi. Gdy doszedł do obojczyka odwrócił głowę do tamtych dwóch.
-Ja pierwszy później wy. Dla każdego wystarczy. - powiedział odwracając głowę teraz w moją stronę i oblizując usta. Trzęsłam się nie tylko ze strachu ale też z zimna, prawdopodobnie jest już po 22 a temperatura coraz bardziej spada. Gdy z powrotem przywarł do mojej szyi łzy zaczęły ściekać mi po twarzy, szarpałam się, błagałam i płakałam. Jego metalowy uścisk na moich nadgarstkach był sto razy mocniejszy niż wcześniej, nadgarstki aż pulsowały mi z bólu który mi zadaje.
-Błagam przestać! Przestań! Nie chce tego! Będziesz żałował! Nie rób mi tego błagam! - krzyczałam nadal płacząc, moja klatka podnosiła się i opadała w nienaturalnym tępię.
-Przytrzymajcie ją! - nakazał.
Dwójka podeszła do mnie trzymając mnie natomiast tamten puścił moje nadgarstki żeby ręce przenieść na moje spodnie.
-Pomocy! Błagam niech mi ktoś pomoże! Błagam! - krzyczałam najgłośniej jak umiałam. Po chwili poczułam pieczenie na policzku.

Justin POV :

Jechałem ciemnymi uliczkami rozglądając się wszędzie, Caitlin podała mi zaledwie skrawek adresu pod którym była, jednak domyślałem się gdzie może się znajdować, wyścigi są w różnych miejscach i raz były właśnie na tej dzielnicy. Gdy dojechałem jak mniemam tam gdzie powinna się znajdować o dziwo nie było jej tam a jeśli ją gdzieś zabrali? Poczułem suchość w ustach, żołądek nieprzyjemnie skręcił mi się na samą myśl o tym co mogli jej zrobić. Momentalnie zacisnąłem dłonie w pięści. Zaparkowałem samochód po czym wysiadłem z niego. Furia przeszyła całe moje ciało, z zimnym wyrazem twarzy zacząłem biec szukając jej gdziekolwiek mogła być. Biegłem i krzyczałem jej imie jednak bez rezultatu, nikt nie odpowiedział na moje wołania. Czułem że tracę nad sobą kontrole. Gdy tylko znajdę tych gnojów pourywam im jaja i każe je zjeść. 
-Caitlin! - krzyczałem ile sił żeby tylko mogła mnie usłyszeć.
-Pomocy! - usłyszałem krzyk z oddali - Błagam niech mi ktoś pomoże! - słyszałem jak płacze.
Momentalnie przyspieszyłem, biegłem ile sił w nogach, dzięki temu że słyszałem jej pochlipywanie mogłem stwierdzić gdzie się znajduje. Coraz mocniej zaciskałem pięści i szczękę, zabije tych sukinsynów. Słysząc coraz głośniej wołanie o pomoc skręciłem w ostatnią uliczkę, na jej końcu zauważyłem postać półnagiej Caitlin a wokół niej poruszające się sylwetki trzech mężczyzn, chociaż dla mnie byli oni zwykłymi nic nie wartymi kawałkami główna którzy nie zasłużyli na miano prawdziwych mężczyzn.Szybko zacząłem zmierzać w ich kierunku kiedy jeden z nich zaczął kombinować przy bieliźnie brunetki, jej mała sylwetka trzęsła się z zimna, płakała błagając żeby tego nie robili a oni po prostu uderzyli ją w twarz. Złość ogarnęła całe moje ciało, straciłem nad sobą kontrolę i bez wahania zacząłem okładać pięściami jednego z nich. Co za chuje nawet nie umieją się obronić. Kopałem go i biłem gdzie się tylko dało aż na pomoc przyszedł mu drugi z nich, natomiast trzeci nadal przytrzymywał brunetkę prawdopodobnie żeby nigdzie nie uciekła. Gdy jeden z nich leżał już na ziemi wijąc się z bólu który mu zadałem zostałem odciągnięty i uderzony prosto w twarz po czym brzuch. Splunąłem krwią i nie czekając długo oddałem wszystkie zadane ciosy, niedługo potem drugi leżał na ziemi. Zacząłem podchodzić do trzeciego, pięści miałem mocno zaciśnięte podobnie jak szczękę. Zauważyłem błyszczący przedmiot w jego dłoni który zaczął przybliżać do Cait.
-Nie podchodź po podetnę jej gardło. - zawarczał przykładając ostrze do szyi dziewczyny.

Caitlin POV :

Poczułam wielką ulgę, ale też niepokój kiedy zobaczyłam Justina. Nie chciałam żeby coś mu się przeze mnie stało. Gdy zobaczyłam jak zaczyna się bójka pomiędzy nim a tamtymi dwoma miałam ochotę wyskoczyć z własnej skóry żeby tylko mu jakoś pomóc. Mieli przewagę liczebną ale Justin był zwinny i silny na tyle żeby pokonać dwóch z nich. Widziałam jak Justin bił się z Brad'em, wiedziałam że był dobry ale nie żeby aż tak. Kiedy chłopak zaczął podchodzić w moją stronę stojący przy mnie chłopak wyciągnął scyzoryk którym wcześniej pociął mój sweter. Gdy światło padło na twarz Justina zobaczyłam że miał rozciętą brew i wargę, z ran sączyła się krew, policzek zaczynał puchnąć łatwo można było przewidzieć że zrobi się tam siniak. Jednak on stał niewzruszony w tym samym miejscu patrząc na chłopaka obok mnie ciemnymi oczami. Pięści rozluźniał i zaciskał tak że pobielały mu knykcie, szczękę również miał zaciśniętą do granic możliwości.
Chłopak obok mnie przyglądał się twarzy Justina.
-Bieber? O kurwa.. - przeklną pod nosem. Natomiast tamta dwójka gdy tylko usłyszała nazwisko Justina na ostatnich siłach uciekli.
-Nie wiesz w co się władowałeś. - syknął Justin.
-Nie boję się ciebie. - prychną przyciskając ostrze do mojej szyi, poczułam jak zaczyna ściekać mi w tym miejscu krew, szyja zaczęła mnie piec na co jęknęłam w bólu.
Justin nie zastanawiając się dłużej sięgnął po coś za pasek swoich spodni. Na widok tego co trzymał w ręku poczułam jak z twarzy odpływają mi wszystkie kolory.
-A teraz ją puść albo jedna kulka trafi w twoje czoło. - sykną.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I mamy kolejny! Mam nadzieje że się podobał :D
Jest już ponad 12000 wejść! Dziękuję, dziękuję, dziękuję! ijdogdhgoiehgei <3 To wiele dla mnie znaczy.
Jak myślicie co będzie dalej? Jak Justin się wytłumaczy? :DD
Na dzisiaj to tyle, zapraszam do komentowania i wyrażania swojej opinii na temat rozdziału.
Do natępnego ;*

Ps.Rozdział nie sprawdzany

sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 22

Justin POV :

Samochód zaczął nabierać coraz to większej prędkości, czuje się jakbym był w siódmym niebie. Obrazy za oknem stawały się coraz bardziej rozmazane, wieżowce i budynki znikały tak szybko jak pojawiały się następne, jedyne co teraz widzę to droga przede mną oraz inne samochody biorące udział w wyścigu. Zakręt po zakręcie czułem coraz więcej przybywającej adrenaliny w żyłach, euforia wypełniała całe moje ciało. Przyciskając jeszcze mocniej pedał gazu samochód zawarczał, po chwili zmieniłem ponownie biegi zaciskając szczękę oraz palce na kierownicy. Nie ścigam się pierwszy raz wiem co z tego wyniknie. Otwierając schowek przełączyłem do góry dwa włączniki, ulepszenia robione przez Chris'a dały się we znaki, samochód zaczął jechać jeszcze szybciej a mnie lekko wgniotło w fotel. Spoglądając w wsteczne lusterko zobaczyłem że jadące za mną samochody zniknęły za ostatnim zakrętem . Szybkim ruchem skręcając w kolejną ulice Nowego Jorku czułem smak zwycięstwa, samochód zostawił po sobie czarne pasy na drodze przy hamowaniu na zakręcie, bardziej wyglądało to jak ślizg ponieważ auto jechało z wielką prędkością. Wyjechałem zza ostatniego zakrętu prowadzącego prosto na tak zwaną 'metę', ostatni raz spojrzałem w wsteczne lusterko zauważając że zaczyna doganiać mnie czarne volvo, docisnąłem do końca pedał gazu, samochód wyrwał się do przodu, przód auta podskoczył ku górze na pare sekund pozostając w powietrzu.

Caitlin POV :

Siedziałam na łóżku tuląc do siebie poduszkę, wszystkie myśli kłębiły się w mojej głowie nie dając mi spokoju, może powinnam go wysłuchać? Sama nie wiem dlaczego tak zareagowałam, może dlatego bo nie chcę zostać zraniona, to co czuję do Justina jest nie do opisania, nie umiem tego określić, wtedy w wesołym miasteczku to uczucie wzrosło na sile, to uczucie w żołądku i przyjemne mrowienie na skórze było nie do opisania. Mam pojęcie że Justin mógł nie czuć tego samego ale gdzieś w zakamarkach mojego umysłu mam nadzieję że jednak tak nie jest i coś do mnie czuje. Wiem że ja i on to dwa różne światy, no bo spójrzmy prawdzie w oczy on jest przystojny, dobrze zbudowany, założę się że nie jedna dziewczyna chciałaby z nim być, więc dlaczego miał wybrać by właśnie mnie? Jestem osobą dosyć nieśmiałą co do płci przeciwnej, jak na mój wiek przeszłam w życia dużo złych rzeczy między innymi była to właśnie strata ojca, nie zawsze taka byłam w przeszłości miałam grono przyjaciół, wychodziłam z nimi i byłan nawet lubiana, nie że od razu popularna, po prostu lubiana. Ale potem to wszystko diametralnie się zmieniło, 'przyjaciele' odwrócili sie do mnie plecami, chronili tylko i wyłącznie swojej reputacje, a wszystko to tylko i wyłącznie przez Brad'a bo nie dostał to czego chciał, a przecież on zawsze musi dostać to czego chce, jemu się nie odmawia.
Podniosłam się powoli z łóżka od razu kierując się w stronę łazienki, po drodze wzięłam czystą bieliznę oraz piżamę w postaci krótkich niebieskich spodenek w kropki oraz białego t-shirt'u po moim tacie, zawsze gdy zasypiam wtulam się w tą koszulkę ponieważ przypomina mi o nim, gdy zebrałam wszystkie potrzebne rzeczy weszłam do łazienki od razu zamykając ją na kluczyk. Początkowo zmyłam makijaż chusteczkami do demakijażu, kiedy tylko skończyłam to robić zaczęłam zrzucać z siebie ubrania. Gdy tylko pozbyłam się zbędnych ubrań oraz bielizny rozsunęłam drzwi od kabiny prysznicowej po czym gdy tylko znalazłam się w środku zasunęłam je. Odkręcając wodę i ustawiając ją tak aby była idealnie ciepła dla mojego ciała, sięgnęłam po szampon do włosów o zapachu dzikiej róży dokładnie wcierając go we włosy, gdy tylko skończyłam wcierać szampon spłukałam go dokładnie, zaraz potem do mojej ręki trafił płyn do ciała o kwiatowym zapachu i równie dokładnie wtarłam go w ciało. Gdy tylko skończyłam spłukiwać płyn wyszłam spod prysznica szczelnie owijając się  miękkim ręcznikiem, włosy zaś owinęłam drugim robiąc sobie na głowie tak zwany turban. Gdy dokładnie osuszyłam całe ciało wsunęłam na siebie świeżą bieliznę oraz piżamę, podchodząc do zlewu odkręciłam wodę biorąc do ręki szczoteczkę do zębów gdy tylko znalazła się na niej pasta zaczęłam szorować zęby, po skończonych czynnościach wyszłam z łazienki, zrobiłam się głodna, nie jadłam nic po powrocie do domu, a kiedy byłam z Justinem zjadłam tylko watę, od rau  skierowałam się do kuchni, jeszcze mokre włosy związałam w niechlujnego koka na czubku głowy.  Będąc w kuchni zajrzałam do lodówki wyjmując z niej sok pomarańczowy i jogurt . Do szklanki nalałam soku po czym odstawiłam karton do lodówki, wyjmując łyżeczkę z szafki otworzyłam jogurt zaczynając go jeść.
Po skończonym posiłku umyłam szklankę a puste opakowanie po jogurcie wyrzuciłam do kosza. Po drodze do pokoju zerknęłam jeszcze na zegarek 21.26 . Nie byłam jeszcze śpiąca, wręcz przeciwnie wszystkie emocje związane z tym wieczorem nadal we mnie buzowały. Wdrapując się na górę po schodach weszłam do pokoju gdzie Lucky leżał bawiąc się swoją zabawką, szybko złapałam za smycz po czym doczepiłam ją do obroży szczeniaka, z komody wyjęłam szare dresy po czym nie fatygując się żeby zdjąć spodenki włożyłam je na siebie, włosy zdążyły mi już do końca wyschnąć jednak nadal pozostawiłam je w koku. Szybko zeszłam po schodach chowając mojego iphone'a oraz słuchawki do kieszeni dresów. Włożyłam na siebie moją parkę khaki , rękawiczki oraz emu. Gdy tylko otworzyłam drzwi frontowe chłodne powietrze uderzyło we mnie w czego skutku lekko zadrżałam, na podwórku robiło się coraz to zimniej, trudno się dziwić nie mam pojęcia jakim cudem nie spadł jeszcze śnieg, temperatury są już minusowe. Mocniej ściskając w rękach smycz Lucky'iego zaczęłam iść przed siebie, było już ciemno jedyne co oświetlało tą ponurą ulicę to przydrożne latarnie rzucające żółtawe światła na chodnik oraz jezdnie. Powoli wyjęłam z kieszeni dresów telefon podłączając pod niego słuchawki które od razu wepchnęłam sobie do uszu, muzyka rozbrzmiała a ja zaczęłam lekko podrygiwać głową w jej rytmie. W pewnym momencie spaceru gdy w słuchawkach rozbrzmiewała piosenka Naughty Boy - Lifted ft. Emeli Sandé Lucky zaczął niespokojnie szarpać za smycz i powarkiwać szybko wyjęłam słuchawki z uszu żeby ocenić czemu szczeniak zachowuje się tak dziwnie. Rozejrzałam się nerwowo naokoło jednak nic nadzwyczajnego nie zobaczyłam, coś jednak przykuło moją uwagę. Nie mam pojęcia nawet kiedy wyszłam z mojej dzielnicy, rozejrzałam się jeszcze raz w poszukiwaniu czegoś co mogłoby mi pomóc stwierdzić gdzie się znajduję, nic. Ulica była ponura, jedna z latarni migotała, ta ulica jest jak z horroru, teraz powinien wyskoczyć na mnie facet z piłą motorową zamiast dłoni. Poczułam jakby coś się za mną poruszyło, szybko odwróciłam głowę w tamtą stronę jednak niczego nie dostrzegłam, szybko złapałam warczącego szczeniaka na ręce i zaczęłam nerwowo iść a raczej truchtać w poszukiwaniu czegoś co pomogłoby mi dowiedzieć się gdzie jestem. Szybko wyciągnęłam telefon z kieszeni żeby zadzwonić po pomoc, przez słuchanie muzyki bateria na nim była prawie rozładowana, zasięg też był bardzo słaby. Wstukałam najprędzej jak umiałam numer mojej mamy przykładając urządzenie do ucha pierwszy sygnał, drugi, trzeci i kolejne, nie odpowiadała . Szłam coraz to ciemniejszą ulicą nerwowo się rozglądając, budynki były dość stare, poobdzierane lub miały na sobie graffiti.
-Gdzie ja jestem?! - szepnęłam pocierając czoło nadal się rozglądając.
Zostało mi jedno wyjście. Szybko wstukałam kolej cyfr do telefonu przykładając go do ucha .
-Odbierz błagam, odbierz. - mówiłam do siebie w nadziej że to coś da. 
Po drugim sygnale usłyszałam szmery po drugiej stronie.
-Caitlin ja ci to wszystko wytłuma- - nie dałam dokończyć .
-Justin! - pisnęłam szczęśliwa. - Justin proszę pomóż mi. 
-Co się stało? - usłyszałam że wstał, prawdopodobnie z kanapy bo było słychać poskrzypywanie.
-N-nie wiem gdzie jestem, wyszłam z Lucky'im na spacer ale słuchając muzyki nie zdawałam sobie sprawy że wychodzę poza moją ulicę, tu tu jest strasznie. Stare poobdzierane budynki, Lucky ciągle warczy a mnie wydaje się że ktoś za mną idzie. - mówiłam na jednym wdechu jakby to miało pomóc.
-Opisz mi gdzie dokładnie jesteś. - domyślam się że właśnie złapał kluczyki bo usłyszałam brzęk metalu.
-N-nie wiem, stare budynki, chyba opuszczone, jest tu pare mieszkań, nigdy wcześniej tu nie byłam, bateria mi pada, Justin? Justin słyszysz mnie? 
-No witaj laleczko. - słyszałam za sobą czyjś głos. 
Szybko odwróciłam się w tamta stronę żeby zobaczyć stojącego dwa kroki ode mnie chłopaka, wyglądał na dwadzieścia parę lat, na sobie miał zwyczajną szarą bluzę oraz jeansy, głowę miał wygoloną, na szyi były widoczne tatuaże, mogłam się domyślić że cały był nimi pokryty, zza rogu wyłonił się drugi ciemnoskóry postawny chłopak, chyba starszy, miał krótkie dredy z ubioru podobny był do poprzedniego. 
-Czego chcecie? - zapytałam zaczynając się trząść, telefon nadal trzymałam w ręku, przyciskając go do siebie jakby w jakiś magiczny sposób miał mi pomóc, szczeniak zaczął wyrywać mi się z rąk a w telefonie mogłam słyszeć zdenerwowanego Justina krzyczącego moje imię. 
-J-Justin ktoś tu jest, proszę pomóż mi. - zaczynałam płakać bojąc się co może się stać, nieznajomi zaczęli do mnie podchodzić. - Idą do mnie.
-Kto, kto do ciebie idzie?! Caitlin, Caitlin jesteś tam?! - Justin był zdenerwowany, usłyszałam zamykanie się drzwi samochodu. - Powiedz co widzisz!
-Widzę - rozejrzałam się jeszcze raz kiedy cofałam się przed nieznajomymi. - Numer budynku, jest numer budynku.
-Jaki?!
-43, 43 Gran- -   po tym usłyszałam dźwięk kończącego połączenia, spojrzałam na telefon widząc czarny ekran, próbowałam usilnie go włączyć z powrotem jednak nic z tego nie wyszło, rozładował się. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej! I mamy kolejny rozdział :D Mam nadzieję że wam się podobał bo mi jakoś niespecjalnie ;/ Ale oceńcie sami :D 
Mam do was prośbę, widzę że wejść jest już ponad 11356 i bardzo, bardzo mnie to cieszy. Ale chciałabym znać wasze opinie na temat rozdziałów, jestem za każdy komentarz bardzo wdzięczna i każdy wywołuje uśmiech na mojej twarzy i wszystkie mnie motywują. 
Chciałabym znać wasze zdanie na temat rozdziałów, a jest ich coraz mniej :( Więc proszę wyrażajcie swoje opinie. 
To tyle, do następnego ;*