czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 11

Caitlin POV :

Wróciłam do domu cała w skowronkach, serce nadal waliło mi w piersi po dzisiejszym wieczorze. Wspięłam się po schodach sprawdzając jeszcze czy mama śpi po czym weszłam do swojej sypialni i rzuciłam się na łóżku . Uśmiechałam się jak głupia sama do siebie przez dłuższą chwilę aż znużył mnie sen . Wślizgnęłam się pod kołdrę po chwili odpływając w głęboki sen .

                                                                                 ~.~

Gdy tylko się obudziłam spojrzałam na zegarek 11.38, powoli zwlekłam się z łóżka żeby wykonać poranną toaletę, obmyłam twarz po czym przetarłam ją ręcznikiem, wyglądałam jak panda, tusz wylądował pod moimi oczami a ślady po błyszczyku były widoczne w kącikach moich ust . Wyszłam z łazienki kierując się w stronę wyjścia z pokoju gdzie od razu zeszłam do kuchni . Mama siedziała na krześle popijając kawę i przeglądając rachunki, na jej nosie widniały okulary czyli obliczała czy starczy jej na ten miesiąc . Odkąd tata umarł mama musi pracować na dwie zmiany, ledwo starcza nam na rachunki .
-O nareszcie się obudzi- - przerwała gdy uniosła oczy znad rachunków na moją osobę - czyje to rzeczy ?
Spojrzałam na swoje ubrania niepewna o co jej może chodzić . O tak.. przecież nadal byłam w ubraniach Justina, tak zmorzył mnie sen że nawet nie przebrałam się w piżamę .
-Bo oblałam się piciem na urodzinach Jazlyn i jej brat pożyczył mi swoje . - powiedziałam zgodnie z prawdą, no prawie pomijając fakt że sama się nie oblałam .
-Uh... dobrze . A jak było na urodzinach ?
-Dobrze . - uśmiechnęłam się na samą myśl o wieczorze .
-Poznałaś kogoś ?
-Mamoo... - jęknęłam zdegustowana .
-Dobrze , dobrze o nic już nie pytam . - podniosła ręce w obronnym geście po czym z powrotem zaczęła sprawdzać rachunki .
Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej sok pomarańczowy w kartonie, nalałam go sobie do szklanki i duszkiem wypiłam . 

                                                                              ~.~

Siedzę wpatrzona jak kropelki deszczu uderzają z wielką siłą w szybę mojego okna . Niebo spowite jest ciemnymi chmurami zapowiadając burzę, patrzę jak ludzie idą pośpiesznie w poszukiwaniu schronienia przed ulewą . Po mojej głowie ciągle mknął myśli o tamtym wieczorze , ciągle w mojej głowie jest on .
Wstałam powoli z mojego miejsca przy oknie i z mojej szafki nocnej wzięłam moją ulubioną książkę jedną z wielu tej tytuł to 'Szeptem' , czasem zastanawiam się czy taka miłość istnieje , czy ja mogłabym taką przeżyć . Nora wiodła zwyczajne życie aż poznała Patcha , wtedy wszystko zwróciło się o 180 stopni . Czy ja też gdy spojrzę na mojego ukochanego będę miała te sławne 'motylki w brzuchu' ?  Wieżę że kiedyś tak się stanie .

                                                                              ~.~

Moje spokojne czytanie książki przerwało pukanie do drzwi .
-Proszę . - krzyczę myśląc że mama coś ode mnie chce, jednak ku mojemu zaskoczeniu w  drzwiach stanęła moja ciocia .
Szybko poderwałam się z miejsca przy oknie rzucając niedbale książkę gdzie popadnie . Wtuliłam się w nią najmocniej jak umiałam . Ciocia Rose jest siostrą mojego taty nie widziałam jej tu od pogrzebu mojego taty . Nie przyjeżdżała do nas od tamtej pory z jasnego mi powodu ten dom za bardzo przypominał jej o tacie . 
-Ależ urosłaś . - odciągnęła mnie od siebie żeby móc mi się dokładnie przyjrzeć .
Jej czekoladowe proste włosy sięgające do ramion leżały swobodnie na jej prawym ramieniu, duże błękitne oczy podkreślone tuszem do rzęs wpatrywały się we mnie . Moim zdaniem oczy są jedynym dowodem na to że mój tato i ona są rodzeństwem .
-Tyler też tu jest ? - rozglądałam się w poszukiwaniu bruneta .
W dzieciństwie byliśmy nierozłączni, spędzaliśmy dużo czasu razem . Wszystko zmieniło się od tamtego czasu, przeszkodą było też między innymi to że mieszka w Toronto a ja Nowym Jorku . Spędzałam u niego całe wakacje . Ciągle przesiadywaliśmy w naszym domku na drzewie i robiliśmy wyprawy rowerowe .
-Tak . - przesunęła się na bok dając mi widok na wysokiego bruneta .
Zmienił się i to jak . Pamiętam że kiedy ostatni raz go widziałam też był przystojny ale teraz widać po nim że zaczął ćwiczyć .
-Tyler ! - pisnęłam i podbiegając do niego wtuliłam się . - Tak dawno Cię nie widziałam, wyprzystojniałeś . - powiedziałam żartobliwie, ten zaśmiał się gardłowo i przycisną mnie do siebie .
-Wy porozmawiajcie a ja pójdę porozmawiać z twoją mamę . - powiedziała ciepło ciocia i zeszła po schodach .
Razem z Tylerem usiedliśmy na moje łóżko i zaczęliśmy rozmowę .
-Zmieniłaś się . - powiedział a kąciki jego ust drgnęły w uśmiechu .
-Ty też . Nie poznałabym Cię nigdy .
Tyler ma średniej długości włosy lekko postawione do góry , błękitne oczy takie same jak ciocia i jak miał mój tato i jest wyższy ode mnie o głowę jak nie więcej .
-Na długo przyjechaliście ? Muszę Cię oprowadzić po Nowym Jorku ! - powiedziałam radośnie się uśmiechając .
-Planowaliśmy zostać tu tydzień bo mam akurat wolne w szkole . Chętnie pozwiedzam . Mam nadzieję że nie będzie tak jak wtedy w lesie .
-Ej ! - walnęłam go w ramię robiąc naburmuszoną minę, oczywiście w żartach . - Myślałam że znam te drogę !
-Tak ją znałaś że się zgubiliśmy . - zaczął się śmiać .
-Miałam 13 lat i myślałam że to skrót .

                                                                             ~.~  

-.....A.A pamiętasz jak zwymiotowałaś z nerwów na babcię Suzi ? Miałaś jej zaśpiewać a wcześniej najadłaś się lodów czekoladowych  - nie mogliśmy wytrzymać ze śmiechu . - ale ja i tak Ci klaskałem .
-Tak pamiętam to, tego się nie da zapomnieć . - ze śmiechu już trzymaliśmy się za brzuch .
-Jest jeszcze nasz domek na drzewie ?
-Jest, nie pozwoliłem go rozmontować . - uśmiechnął się szeroko .
-Obiad ! - usłyszeliśmy wołanie mojej mamy z kuchni .
Zeszliśmy po schodach do jadalni gdzie mama z ciocią o czymś zaciekle rozmawiały .
Po skończonym obiedzie mama poszła do kuchni po czym wróciła z pucharkami wypełnionymi po brzegi lodami .
Tyler i ja rzuciliśmy sobie znaczące spojrzenia .
-Nie wygrasz ze mną . - powiedział uśmiechając się triumfalnie .
-O założymy się ? - podniosłam wysoko brwi .
-Trzy , dwa , jeden , stary ! - odliczył i oboje w tym samym czasie zaczęliśmy pałaszować lody .
Jak byłyśmy mali to była nasza tradycja, zawsze gdy jako deser były lody graliśmy w 'kto pierwszy zje lody' . Śmieszne ale nam zawsze się to podobało .
-Pierwsza ! - krzyknęłam podnosząc palec wskazujący do góry jako znak triumfu .
Cali byliśmy pobrudzeni lodami ale nam to nie przeszkadzało widywaliśmy już siebie w gorszych stanach .
-To nie fair . - udał obrażoną minę i założył ręce na piersi .
Po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem . Odniosłam brudne naczynia do zlewu i wróciłam z powrotem do jadalni .
-Tyler poczekaj na mnie chwilę tylko się przebiorę i wychodzimy, okej ?
-Czekam .
Pobiegłam po schodach do mojego pokoju . Na szczęście mama zlitowała się nade mną i nie budząc mnie sama wyprowadziła Luckiego na spacer i wzięła do swojej sypialni żeby mi nie przeszkadzam . Wyjęłam z komody parę ciemnych jansów do tego białą bokserkę i ciepły sweterek . Lato już się kończyło a jesień szła wielkimi krokami dlatego ubrałam się trochę cieplej . Weszłam do łazienki zrzucając z siebie pogniecione ubrania i wchodząc do kabiny prysznicowej pozwoliłam strumieniom wody spływać po moim ciele . Namydliłam swoje ciało płynem o zapachu kwiatów po czym to samo zrobiłam z włosami . Szybko spłukałam płyn i wyszłam z pod prysznica . Owinęłam się miękkim białym ręcznikiem włosy puszczając po plecach . Szybko złapałam za suszarkę żeby je wysuszyć a gdy tylko to zrobiłam wytarłam ciało ręcznikiem i wsunęłam na siebie czystą bieliznę oraz wcześniej przygotowane ubrania . Zakryłam korektorem wszystkie niedoskonałości na twarzy po czym zrobiłam lekkie kreski eyeliner'em i musnęłam rzęsy tuszem , na usta nałożyła błyszczyk a włosy dokładnie rozczesałam . Nie chcąc żeby Tyler długo na mnie czekał zostawiłam je naturalnie falujące się . Psiuknęłam się jeszcze moimi ulubionymi perfumami i spakowałam do brązowej torebki wszystkie potrzebne mi rzeczy czyli : błyszczyk , iphona , słuchawki , portfel , okulary przeciwsłoneczne , mała parasolkę itp, wsunęłam pasek na ramie a gdy schodziłam po schodach torebka podskakiwała obijając się o mój bok .
-Gotowa ! - krzyknęłam do Tylera po czym ten wyszedł mi na przeciw . Na nogi wsunęłam moje martensy i czekałam aż Tyler zawiąże swoje nike za kostkę
 Gdy wyszliśmy z mojego domu na szczęście deszcz już przestał padać .

Justin POV :

Siedzę na łóżku z laptopem na kolanach, za oknem dopiero zaczyna się przejaśniać bo deszczu . Przeglądam różne strony internetowe aż wchodzę na mojego maila .
Masz jedną wiadomość .

Od : Kevin . 
Siema stary , dziś wyścig na  wall street o 21 . Bądź . 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z góry przepraszam że rozdziału nie było ale korzystałam z ostatnich dni wakacji :)
Tak wygląda Tyler :

Jeszcze parę wejść i wybije 2000 odwiedzin <3 
Nie wiem jak wam dziękować za te wszystkie komentarze i wejścia , to WIELE dla mnie znaczy, naprawdę.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 10

Podeszłam do drzwi wejściowych domu Jazlyn i delikatnie nacisnęłam dzwonek , po około 30 sekundach w drzwiach stanął Justin, wyglądał..... seksownie . Czarne spodnie spuszczone na biodrach , biała koszulka i jeansowa kamizelka . Spojrzał na mnie od stóp do głowy aż zatrzymał się na oczach .
-Cześć .- przywitałam się z lekkim uśmiechem .
-Czeeść . - przeciągnął nadal się we mnie wpatrując .
Po chwili otrząsnął się z wpatrywania się we mnie i zaprosił do środka przesuwając się w bok abym mogła wejść .
-Gdzie jest Jazlyn ? - spytałam rozglądając się po pomieszczeniu .
-Tam jest . - wskazał brodą na zaciekle rozmawiającą grupkę nastolatków w rogu ściany . Szybko ruszyłam w ich kierunku .
-Wszystkiego najlepszego Jazz ! - uśmiechając się szeroko przytuliłam ją do siebie - To dla Ciebie . - wręczyłam jej małą grafitowo-czarną torebeczkę ozdobioną cienką koronką .
Jazmyn szybko wyjęła zawartość torebeczki którą było kremowe pudełeczko, szybkim ruchem ściągnęła pokrywę więc miała dobry widok na złoty wisiorek na którego końcu było małe także złote serduszko . Jej oczy zabłysły w uwielbieniu .
-Nie wiedziałam co Ci kupi- nie dokończyłam mojego usprawiedliwienia bo Jazlyn rzuciła mi się w ramiona .
-Dziękuję , dziękuję , dziękuję strasznie mi się podoba ! - uśmiechała się szeroko gdy się tylko ode mnie odsunęła .
-Milo mi to słyszeć .

                                                                                ~.~

Muzyka rozbrzmiewała na cały dom a ludzie ocierali się o siebie w tańcu .Siedziałam na czarnej skórzanej kanapie nie wiedząc co ze sobą zrobić, powoli podniosłam się z miejsca i ruszyłam w stronę barku . Ludzie podchodzili i nalewali se do czerwonych kubeczków alkohol . Mała ciekawostka : ja nie pije . Rozglądałam się w poszukiwaniu czegoś bez alkoholu kiedy obok siebie poczułam czyjąś obecność .
Obróciłam głowę w kierunku osoby stojącej obok mnie .
Justin . 
-Jak się bawisz ? - zapytał obdarowując mnie uśmiechem .
-Dobrze . - kąciki moich ust uniosły się ku górze .
-Napijesz się czegoś ? - sięgnął bo czerwony kubek nalewając do niego złotawo brązowej cieczy .
-Nie dziękuję , nie piję .
-Na pewno ? Spróbuj chociaż łyka . - nalał do nowego kubeczka ten sam napój co sobie wcześniej i wręczył mi go .
Spojrzałam w dół na złocistą ciecz i zrobiłam nią okrężne ruchy w kubku .
-Dalej , spróbuj . Poczujesz się lepiej . - Justin zachęcał mnie do spróbowania .
Powoli podniosłam czerwony kubek do nosa i powąchałam zawartość potem natomiast przytknęłam go sobie do ust i przechyliłam tak że alkohol znalazł się w mojej buzi a zaraz potem połknęłam go .
-Smakuje.... dobrze . - powiedziałam upijając następne parę łyków i odstawiłam kubek na stół .
Z głośników rozległa się piosenka Wallyego Lopeza - You Can't Stop the Beat ft. Jamie Scott. 
-Uwielbiam te piosenkę ! - krzyknęłam przez muzykę w stronę Justina kołysząc w rytm biodrami .
-Zatańczysz ? - zapytał wyciągając w moją stronę rękę . 
Niepewnie ujęłam dłoń chłopaka i dałam się poprowadzić na środek 'parkietu' . 
Zaczęliśmy poruszać się w rytm muzyki a ja podśpiewywałam ją sobie pod nosem . Justin wpatrywał się w każdy mój ruch i wodził wzrokiem po moim ciele . Gdy tylko jakiś przypadkowy chłopak przechodząc spojrzał na mnie Justin posyłał mu ostrzegawcze spojrzenie . Po chwili piosenka zmieniła się na Rickiego Martina - Come With Me a ja zeszła z 'parkietu', czemu w cudzysłowie ? Bo impreza była w domu i na miejscu gdzie normalnie stałyby meble zrobiono dużo miejsca do tańczenia . 
Gdy wyszłam już z tłumu tańczących ludzi skierowałam się do toalety żeby się odświeżyć w drodze do niej zobaczyłam że Brad szyderczo się uśmiechając idzie dumnym krokiem w moją stronę z piwem w ręku . Zaczęłam nerwowo rozglądać się za kimś kto mógłby mi pomóc , niestety... ludzie byli zbyt zajęci sobą żeby mnie zauważyć . Gdy z powrotem obróciłam głowię w kierunku z którego Brad szedł do mnie zobaczyłam że już stoi tuż przede mną i nadal uśmiecha się do mnie . Nachylił mi się do ucha tak że czułam woń alkoholu w jego oddechu . 
-Dawno się nie widzieliśmy, księżniczko . - wyszeptał a ja wzdrygnęłam się na dobór jego słów . 
Gdy byłam mała tato zawsze nazywał mnie swoją księżniczką .
-Czego chcesz ? - powiedziałam starając się nie pokazać po sobie że się go boję . 
-Mówiłem że to nie koniec . 
Nim zdążyłam zakodować w mózgu to co do mnie powiedział poczułam na sobie lepką ciecz . Brad jednym ruchem wylał całą zawartość swojego kubka prosto we mnie . 
-Hej wszystko okej ? - obok mnie staną Justin który nie zauważył stojącego naprzeciw mnie Brada . Gdy tylko odwrócił wzrok ze mnie i napotkał wzrok Brada ręce zacisnęły mu się w pięści tak mocno że pobielały mu knykcie a żyły na szyi stały się widoczne . - Co ty tu robisz ? - wycedził przez zaciśnięte zęby . 
-Nie widać ? Bawię się na urodzinach Twojej siostry . Złóż jej ode mnie serdeczne życzenia . - ostatnie słowa powiedział bardzo wolno . 
Bez dłuższego zastanowienia Justin wymierzył pięść w szczękę Brada na co ten stracił równowagę i upadł na ziemię , był pod wpływem alkoholu nie dziwie się że ją stracił . 
-Wynoś się stąd , albo skończy się to dla Ciebie o wiele gorzej . - powiedział w czystej furii i obróciwszy się na piętach złapał mój przerażony wzrok . 
-Wszystko okej ? - zapytał, w jego oczach nie było widać już złości ale smutek i troskę . Pokiwałam głową na tak po czym spojrzałam na swoją zniszczoną już sukienkę . 
-Chodź . - złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę schodów . Może dziwnie to zabrzmi ale gdy dotknął mojej dłoni przez ciało przeszedł mnie przyjemny dreszcz . 
Nadal trzymając moją dłoń wspinał się po schodach myślę że kierował się do swojego pokoju .
Pchnął dębowe drzwi i wszedł do sypialni . Rozejrzałam się dookoła . Ściany miały kolor ciemnego błękitu , na środku pokoju stało duże łóżko z czarną pościelą pościeloną perfekcyjnie , w różnych katach pokoju rozmieszczone były meble i biurko a na niektórych ścianach powieszone były plakaty różnych samochodów.
-Zaraz dam Ci jakieś ubrania żebyś mogła się przebrać . - z lustrowania pokoju wyrwał mnie Justin wpatrzony w szafę ze swoimi ubraniami . 
-Justin naprawdę nie musisz , po prostu wrócę do domu - wyjęłam mój biały iphon z kopertówki i sprawdziłam godzinę na wyświetlaczu - jest już druga trzydzieści . 
-Nie szkodzi . - powiedział po czym rzucił w moja stronę swoje koszykarskie spodenki i białą bluzkę w serek . 
-Dziękuję . - uśmiechnęłam się szczerze .
-Nie masz za co , tam jest łazienka  - wskazał mi drzwi naprzeciw jego pokoju - dopilnuję żeby nikt nie wszedł . 
Kiwnęłam do niego głową i ruszyłam w stronę drzwi od łazienki po czym do niej weszłam i zrzuciłam z siebie zniszczoną sukienkę i szybko nałożyłam na siebie jego ubrania . Przejrzałam się w lusterku nad umywalką . Wyglądam jak oompa loompa . Westchnęłam do siebie i ruszyłam w stronę wyjścia z toalety w jednej ręce niosąc swoją sukienkę a w drugiej szpilki , bolały mnie już od nich nogi . 
Justin opierał się o framugę swoich drzwi od sypialni . 
-Proszę nie śmiej się . - jęknęłam gdy tylko złapałam jego wzrok . 
Jego koszykarskie spodenki sięgały mi za kolana a koszulka za tyłek . Nic nie poradzę że był ode mnie wyższy .  
-Wyglądasz pięknie , jak zawsze . - uśmiechnął się a ja poczułam jak na moje policzki wkrada się rumieniec .
Without the prospect of . 

 Siedziała na łóżku bawiąc się palcami . Dochodziła 3.00 nad ranem. Poczuła, jak piwo robi swoje. Chciała się położyć. Połowa osób już się zbierała, więc gospodarz imprezy zaczął wszystkich odprowadzać do drzwi. Przytuliła twarz do poduszki, która tak cudownie otulała ją zapachem jego perfum. Przymknęła oczy. Obudziła się gdzieś po godzinie. Poczuła pod głową coś, co na pewno nie było poduszką. Leżała na jego klatce piersiowej przykryta po uszy kołdrą. Podniosła się wolno, żeby go nie obudzić. Przeczesała palcami włosy, na wypadek gdyby jednak tak się stało. Napisała mu na kartce krótkie:'przepraszam, że bez pożegnania.' Zerknęła jeszcze na niego i zauważyła delikatny uśmiech na jego ustach. Pewnie coś mu się śni. W końcu wyszła kierując się w stronę swojej dzielnicy. Poczuła wibrację telefonu:' tak cudownie zagryzałaś wargi kreśląc te kilka słów.' Ugięły się pod nią kolana. Miała wrażenie, że jej głośno bijące serce obudzi całe miasto.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I 10 ! 
Nareszcie coś się wydarzyło pomiędzy Caitlin i Justinem . 
Może Brad nie do końca zepsuł jej imprezę :))
Rozdział miałam dodać wczoraj ale niestety się trochę pokomplikowało mam nadzieję że nic się nie stało :)
Do następnego ;* 

Ps.Rozdział nie sprawdzany więc za błędy przepraszam .  

sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział 9

Caitlin POV :
Budzik zadzwonił wybudzając mnie z błogiego snu , czego chcieć więcej niż powrotu do piekła zwanego szkołą , nieprawdaż ? Zsunęłam się z łóżka i wyłaczyłam budzik dzwoniący w moim telefonie . Wsunęłam na nogi moje kapcie i ruszyłam do łazienki . Codzienna rutyna... wiecie prysznic , makijaż , włosy . Gdy już wszystko zrobiłam i wyszłam z toalety podeszłam do komody i wyjęłam parę czystych brązowych spodni do tego bluzka z krótkim rękawkiem i czarna rozpinana bluza . Podeszłam do śpiącego jeszcze Luckyiego i pogłaskałam go , szczeniak czując moją obecność leniwie otworzył oczy i zamerdał ogonem .
-Mały czas na spacer . - uśmiechając się, wzięłam go na ręce żeby znieść go po schodach .
Gdy byłam już na dole podpięłam go do smyczy i włożyłam moje krótkie białe conver's , wsadziłam słuchawki w uszy które wcześniej podłączyłam do mojego iphon'a i otworzyłam wejściowe drzwi . Rześkie powietrze uderzyło w moją sylwetkę na co lekko się zatrzęsłam, jest szósta rano nie ma się co dziwić jest trochę zimno... Ruszyłam w znaną mi już stronę czyli park , radosny szczeniak dumnie szedł przy mojej nodze lekko mnie wyprzedzając , w moich słuchawkach rozbrzmiała się piosenka Ollyego Mursa - Dera Darlin a ja idąc wspominałam jak dobrze było mi kiedy miałam 10 lat , rodzina w komplecie , zero zmartwień , tym jak się ubierałam i nie zwracałam uwagi tym co mówią inni , teraz tak nie potrafię...chciałabym żeby tato był tu zemną i udzielił mi ojcowskiej rady , wiem że patrzy na mnie z góry i pomaga mi ale ja potrzebuję go tutaj . Poczułam jak do moich oczu napływają łzy , szybko zamrugałam oczami żeby się ich pozbyć i spojrzałam na wyświetlań mojego iphona 7.08 . Czas wracać...
Droga powrotna do domu nie zajęła dużo czasu po 10 minutach byliśmy już na miejscu .
Gdy weszłam do domu krzyknęłam do mamy że już wróciłam i poszłam do kuchni coś zjeść a też dać zjeść coś Luckyiemu . Szybko posmarowałam chleb nutellą i nasypałam karmę dla szczeniaka . Spojrzałam na zegarek 7.45 . Wzięłam ostatni kęs kanapki i ruszyłam w stronę wyjścia . Rzuciłam przelotnie pożegnanie mamie i wyszłam z domu .

                                                                             ~.~

Czwarta lekcja ciągnęła się bez końca , coraz bardziej chciałam zamknąć się w moim pokoju . Westchnięcie wydobyło się z moich ust kiedy przypomniałam sobie że po szkolę muszę iść kupić jakiś prezent urodzinowy Jazlyn . Cholera , co ona lubi !? Dzwonek rozbrzmiał w moich uszach na co szybko spakowałam książki do torby . Nareszcie.... Była pora lunchu więc ruszyłam na stołówkę . Stanęłam w kolejce po jedzenie gdy nadeszła moja kolej wzięłam jabłko , sok i kanapkę z indykiem . Rozejrzałam się po zatłoczonej stołówce kiedy usłyszałam swoje imie , rozejrzałam się za kimś kto mógłby coś ode mnie chcieć kiedy zobaczyłam jak Jazlyn macha w moją stronę , szybko ruszyłam w jej kierunku .
-Cześć . - uśmiechnęłam się jednocześnie kładąc moją tacę na stolik i zajmując wolne miejsce koło Lily .
-Hej , co ubierasz na piątek ? Masz już coś ? - zapytała podekscytowana Jazlyn .
-Myślałam nad nałożeniem zwykłych jeansów i koszulki . - wzięłam kęs kanapki .
-O nie , nie , nie masz wyglądać seksownie ! - źrenice lekko mi się powiększyły .
-A.ale wiesz ja..ja nie , lepiej nie . - zająkałam się na samą myśl o tym że wzrok wszystkich utkwił by we mnie .
-Nałóż te śliczną granatową sukienkę z czarnymi różyczkami , te którą kupiłaś z nami ( TAKĄ ). Pięknie w niej wyglądasz . Pożyczę Ci do niej moją czarną kopertówkę a jakieś czarne szpilki na pewno w domu masz .
-Jazlyn...- jęknęłam - będe wyglądać jak pasztet , jestem pasztetem . - tak , tak wiem mam wielkie kompleksy ale to prawda jestem pasztetem !
-Co ?! Jesteś piękna ! Zrób mi tą przyjemność i nałóż to co powiedziałam to moje urodziny . - wyszczerzyła się triumfalnie wiedząc że wygrała .
-Ok..- rzuciłam zrezygnowana .
-Jej . - Jazz klasnęła w ręce jak małe dziecko podekscytowana .
-A ty co nakładasz ? - zapytałam , sącząc sok przez słomkę .
-Tą śliczną koronkową którą kupiłam , wiesz którą .
-Tak , będziesz wyglądać pięknie . 
-Jutro przyniosę Ci do szkoły kopertówkę . Impreza już w piątek czyli pojutrze , to jest mój adres . - podała mi małą karteczkę .
-Dzięki . - uśmiechnęłam się .
Wzięłam kęs mojego jabłka patrząc jak dziewczyny rozmawiają zaciekle o tym że Matt jest zaproszony na imprezę . Zaczęłam wstawać żeby wyrzucić mój niedopity sok i ogryzek po jabłku kiedy poczułam że na kogoś wpadać . Przypadek ? Jaka jestem niezdarna ! 
-Przepraszam , przepraszam , przepraszam ! - pisnęłam trąc rękawem podkoszulek mojej ofiary .
-Zdecydowanie za często na siebie wpadamy . - zachichotał .
Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam nie kogo innego jak Justina . No któż by inny mógł to być . Zawsze wpadam na niego . Który to już raz drugi ? Trzeci ? Przestałam liczyć .
-Robisz jeszcze większą plamę . - zaśmiał się na co zrobiłam się czerwona i zabrałam rękę .
-Przepraszam .
-Nic się nie stało .- znowu się zaśmiał .
Czemu ja zawsze muszę wpadać na niego?! Już czuję jakiego mam buraka na twarzy...ugh... 
 Usłyszałam jak ktoś za nami odchrząka więc szybko odwróciłam głowę w tamtą stronę . Jazlyn siedziała patrząc na nas .
-A z siostrą to już nie porozmawiasz ? - udała obrażoną minę .
Justin podszedł do niej i pocałował ją w policzek . Awwww jakie to słodkie . Raczej on jest słodki co ? Piskliwy głosik w mojej głowie odezwał się . Coś wpadło mi na myśl . To jego siostra tak ? Więc musi o niej dużo wiedzieć . Och czyżby , no nie łatwo się tego domyślić . Znowu ten piskliwy głosik, postanowiłam go zignorować.
-Justin możemy porozmawiać ? - uśmiechnęłam się .
-Jasne , o czym ?
-Wolałabym na osobności .
-A, ok .
Ruszyliśmy w stronę wyjścia ze stołówki a także ze szkoły . Usiedliśmy na pobliskiej ławce a Justin patrzył na mnie wyczekująco .
-Więc , um... czy mógłbyś mi powiedzieć co Jazmyn lubi ? Nie znam jej długo i nie wiem co chciałaby dostać , a że ty jesteś jej bratem pomyślałam.... - wydusiłam to .
-Jasne , myślę że uciszyłaby się z wszystkiego co jej dasz nie jest płytka , doceni każdy drobiazg . - posłał mi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów .
-A coś dokładniej ? - bawiłam się moimi palcami , tak tak denerwuję się jak z nim rozmawiam . Nie dziwcie mi się spójrzcie na niego a potem na mnie , widzicie różnice ? Ja tak .
-Wysil wyobraźnie .
Pomogłeś...
                                                                              ~.~
Jazlyn POV :
Droga powrotna do domu była cicha więc postanowiłam to przerwać .
-Podoba Ci się , widzę to . -wyszczerzyłam się .
-Kto ? - zrobił minę typu 'o co Ci chodzi do cholery?'i zmarszczył brwi tak że złączyły się w jedną linię .
-Caitlin . Widzę jak na nią patrzysz , podoba Ci się . - szturchnęłam go nadal się szczerząc .
-Co ? Nie ! - zaprzeczał .
-Zaprzeczaj dalej , ale uważaj żeby ktoś Cię nie ubiegł braciszku .

Caitlin POV :
Ostatnia lekcja dobiegła końca . Na szczęście . Stałam czekając na autobus który zawiezie mnie pod galerię , już chyba wiem co jej kupię . Gdy myślałam nad tym czy jej się spodoba to co zaplanowałam kupić koło mnie poczułam czyjąś obecność .
-Dawno się nie widzieliśmy Williams . - przerażający uśmieszek widniał na twarzy Brada .
Spojrzałam tylko na niego i jęknęłam w duchu że nie jestem w domu w moim pokoju .
-Taak . - przeciągnęłam modląc się żeby autobus podjechał .
-Nie martw się to nie koniec . - mrugnął do mnie ohydnie się uśmiechając, przełknęłam gulę w gardle .
W tym samym czasie podjechał autobus . Dziękuję .  Szybko wsiadłam do pojazdu i czekałam aż ruszy .

                                                                            ~.~

-Mamo, wróciłam ! - krzyknęłam rzucając klucze na ladę w kuchni .
Odpowiedziała mi cisza więc wnioskowałam że mama wyszła już do pracy . Pobiegłam po schodach prosto do mojego pokoju rzucając się na łóżko , podniosłam się niechętnie aby sięgnąć po mój pamiętnik gdy go brałam wyleciał z niego ten sam list który dostałam od Brada . Zraniłaś Justina , on tylko chciał Ci pomóc a ty wolałaś siebie obronić zamiast powiedzieć prawdę . Piskliwy głosik odezwał się w mojej głowie , sumienie mnie dręczyło . Pokręciłam głową i otworzyłam pamiętnik .

Drogi pamiętniku .
Powoli zaczyna mi się układać znalazłam godne zaufania osoby z którymi mogę porozmawiać . Jedna z nich Jazlyn zaprosiła mnie na swoje przyjęcie urodzinowe ale czy to dobry pomysł by tam iść ? Brad też tam pewnie będzie . Cytując jego słowa '...to nie koniec ' Planuje coś ? Nie wiem ale na pewno tak . Chciałabym być w końcu szczęśliwa i nie bać się co będzie jutro .

                                                                              ~.~

Justin POV : 
( Friday ) 

Impreza urodzinowa Jazlyn zaczyna się za godzinę, ona biega jak szalona po pokoju wraz z Lily przygotowując się a ja siedzę przed telewizorem kompletnie znudzony tym wszystkim , prezent już jej dałem więc nie będę musiał przepychać się przez ten tłum rozwzeszczanych dzieciaków .
-Jak wyglądam ? - zza moich pleców dobiegł głos Jazlyn .
Obróciłem głowę w jej kierunku i zdębiałem .
-Jazz...pięknie ale czy to nie jest za krótko ? - jęknąłem na co westchnęła .
-Justin nie ubiorę się jak zakonnica mam 17 lat . - powiedziała irytowana jednak można była wyczuć w jej głosie nutkę rozbawienia .
-Ehh...jak uważasz . - odwróciłem się z powrotem do telewizora dalej oglądając nudnawy program .

                                                                               ~.~

Wstałem powoli z kanapy ponieważ w całym domu rozległ się dzwonek do drzwi , goście zaczynali się schodzić a muzyka rozbrzmiewać z głośników , Jazlyn witała wszystkich natomiast ja tylko otwierałem drzwi żeby nie wszedł nikt nieproszony .
-Cześć .

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pam , pam , pam jest i dziewiąty tak jak planowałam dodałam go dzisiaj .
Jak myślicie jak skończy się ta impreza dla Caitlin ?
Mam nadzieję że się podoba bo mi się osobiście wydaje że te rozdziały są coraz gorsze , oczywiście dziękuję że piszecie że tak nie jest i wgl chcecie komentować to dla mnie naprawdę wiele :)
Do następnego ;* .

Ps.Jeśli chcesz być informowany zostaw swój nick do twittera w zakładce 'informowani' w komentarzu <3
  

środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 8

Justin POV :
Spojrzałem w dół i zobaczyłem dziewczynę leżącą na ziemi .
-Caitlin ? - szybko pomogłem jej wstać .
-Uhh..przepraszam nie wiem jak to się stało . - spuściła wzrok .
-Zdarza się . Nic Ci nie jest ? - zlustrowałem ją wzrokiem kiedy ten zatrzymał się na jej nadgarstku .
-Nie , nic w porządku .
-Co Ci się stało w rękę ? - zapytałem .
Spojrzała na swój nadgarstek i szybko schowała go za plecy .
-Umm...nic , skaleczyłam się niechcący . - patrzyłem na nią podejrzanie kiedy sobie o czymś przypomniałem .
/retrospection/
Szedłem korytarzem kiedy zatrzymałem się koło mojej szafki wyjmując książki . Obok mnie stanęły dwie dziewczyny także coś robiły w szafkach . Niechcący usłyszałem ich rozmowę .
-Słyszałaś ? - jedna zwróciła się do drugiej .
-O czym ? 
-O Caitlin , Caitlin Williams ? 
-Nie , co się stało ?
-Podobno chciała się zabić , moja ciocia jest pielęgniarką w szpitalu i wszystko widziała , miała pocięty nadgarstek .
-Serio ? - druga wytrzeszczyła oczy .
-Tak . - zamknęła szafkę i zaczęły iść w stronę sal .
/end of flashback/

-Czy ty zawsze musisz kłamać ? - patrzyłem na nią nie zwracając uwagi że lekcje się już zaczęły - Ja tylko chce Ci pomóc , nie możesz mi po prostu powiedzieć ?
-Ja...ja przepraszam . - ominęła mnie i pobiegła w stronę wyjścia .
-Caitlin ! Czekaj ! - krzyknąłem i zacząłem biec za nią . Rozglądałem się dookoła gdzie mogłaby się znajdować . Wiem.. zacząłem biec w miejsce gdzie podejrzewam że jest . Miałem racje dziewczyna siedziała i cicho szlochała w swoje kolana pod tym samym drzewem co wcześniej . Podszedłem do niej i usiadłem koło niej . 
-Caitlin spójrz na mnie . - poprosiłem .
Powoli podniosła swoje zapłakane oczy i popatrzyła na mnie . 
-Ja nie chciałem Cię zranić , naprawdę . 
-Przepraszam . - wydukała i zaczęła znowu płakać . Powoli przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem . Płakała w moją klatkę piersiową kiedy ja uspokajająco pocierałem jej plecy . - Cii nie płacz .
-Jestem taka beznadziejna , ludzie mną pomiatają bez jakichkolwiek powodów . Dlaczego ? Dlaczego to właśnie mnie się to przydarzyło ? Brad znęca się nade mną , nikt mnie nie rozumie gdyby było to możliwe wszyscy chcieli by żebym zniknęła , wszystkim byłoby lepiej . Dlaczego im tego nie ułatwić ? Dlaczego by się po prostu nie zabić żeby innym było lepiej ?! Ja sobie już nie radze , Justin ja sobie nie radzę ! 
Patrzyłem na nią jak płacze i wymawia te wszystkie słowa . Jak ona może tak mówić jest wspaniałą dziewczyną . Piękną , mądrą a mówi o sobie takie rzeczy . 
-Jak możesz tak mówić ?! Ludzie Ci zazdroszczą dlatego Ci dokuczają . Jesteś piękną , modrą dziewczyną przed którą świat stoi otworem nie trać tego bo ktoś tak chce , bądź sobą i nie patrz na to co mówią inni , a Brad ? Ostatnio nie widziałem żeby nawet z Tobą rozmawiał .
-B-bo nie rozmawia - pociągała nosem - c-codziennie na którejś z przerw zaciąga mnie do męskiej ubikacji i tam-tam.... - łkała .
-Spokojnie , po prostu powiedz . 
-On tam topi moją twarz w m-muszli ! - przytuliłem ją tak mocno jak tylko mogłem .
-Już tego nie zrobi  - podniosłem jej podbródek do góry - obiecuję . 
Spojrzałem w jej piękne błękitne oczy poczułem nieodpartą chęć żeby ją chronić . 
Caitlin wytarła łzy z policzków i powoli wstała z moich objęć .
-Nie musisz tego robić , nie chcę żebyś miał przeze mnie jeszcze większe kłopoty niż już masz .
Energicznie zamrugałem oczami , tej dziewczynie tak szybko zmienia się nastrój .Wstałem zaraz za nią podchodząc do niej o łapiąc ją za łokcie , zgiąłem trochę kark tak że byłem lekko zgięty , patrzyłem w jej oczy a ona w moje z intensywnością i pasją . 
-Nie zostawię Cię samą , rozumiesz ? 
Pokiwała twierdząco głową i wyszeptała ciche 'dziękuję' . 

                                                                                    ~.~

Caitlin POV :
-Caitlin do Ciebie ! - mama krzyknęła z dołu kiedy ja kończyłam swój makijaż .
-Już idę ! - musnęłam moje rzęsy jeszcze raz i psiknęłam się moimi perfumami „DAISY MARC JACOBS” i byłam gotowa . Lucky spał se wygodnie na moim łóżku więc po cichu wyszłam z pokoju . Zbiegłam na dół po schodach i zobaczyłam że Jazmyn wraz z Lily czekają już na mnie rozmawiając z moją mamą o nieistotnych rzeczach .  Przywitałam się z dziewczynami i zaczęłyśmy iść w stronę wyjścia . 
-Tylko wróć przed dziesiątą ! - krzyknęła mama gdy byłyśmy już parę kroków od ganku . 
-Ok ! - odkrzyknęłam i zaczęłam wgłębiać się w rozmowę z dziewczynami , nie wiem dlaczego ale jest pomiędzy nami nić porozumienia , chociaż nadal widzę że Lily nadal nie jest do mnie do końca przekonana . 
Przez naszą rozmowę nawet nie zorientowałyśmy się kiedy dotarłyśmy na przystanek autobusowy , niedługo potem przyjechał autobus . Usiadłyśmy na końcu a po 15 minutach byłyśmy już w galerii . 
-To co zaczynamy zakupy ! - pisnęła Jazlyn i złapała nas za ręce prowadzić do pierwszego sklepu .
Chodziłyśmy pomiędzy wieszakami i oglądałyśmy ubrania . Lily poszła przymierzyć piękną kwiatową sukienkę .
-Caitlin chodź zobaczyć ! - krzyknęła Jazlyn wchodząc do przymierzali . 
Szybko ruszyłam za nią pomiędzy przebieralniami aż doszłyśmy do tej w której była Lily .
-I jak ? - powiedziała o okręciła się wokół własnej osi . 
-Wyglądasz pięknie . - powiedziałam wpatrując się jak sukienka opina szczupłą talię Lily . 
-Naprawdę ? - powiedziała z uśmiechem . 
-Tak . - odwzajemniłam .
-Myślisz że Mattowi się spodoba ? - zwróciła się do Jazlyn .
-Na pewno ! - klasnęła w ręce radosna . 
-Kim jest Matt ? 
-To jej prawie chłopak . - wypaliła Jazz .
-Jazlyn ! - szturchnęła ją . 
-Ał ! - Jazz pocierała swoje żebro . 
-Na pewno mu się spodoba . - uśmiechnęłam się .
-Mam nadzieję . - powiedziała i weszła z powrotem do przymierzalni . 

                                                                                                               ~.~

-Idziemy coś zjeść ? - powiedziałam po dwóch godzinach zakupów .
-Tak , jestem wykończona . -  rzuciła Jazlyn pocierając brzuch . 
-Chodźmy na miejscu jest Kfc możemy tam coś zjeść . 
Szłyśmy przez galerię całe obładowane różnymi torbami aż wreszcie dotarłyśmy na miejsce . 
Złożyłyśmy zamówienia i usiadłyśmy do wolnego stolika . 
-Caitlin miałabyś przyjść w piątek do mnie na imprezę ? Będę miała już siedemnaście . - uśmiechnęła się .
-Pewnie , dzięki za zaproszenie . 
Nastała chwila ciszy , trochę niezręcznej ciszy .
-Jazmyn a Justin będzie ? 
Prawie wyplułam colę którą właśnie sączyłam przez słomkę .
-No jasne . 
-Ktoś mnie oświeci ? - powiedziałam modląc się w duchu żeby nie chodziło o tego Justina .
-Umm...tak to mój brat .
-Możesz przypomnieć mi jak masz na nazwisko ?
-Bieber , Jazmyn Bieber . 
Patrzyłam na nią w osłupieniu Proszę żeby jej nic nie powiedział , nie chcę żeby ktoś się dowiedział... 
-Znasz go ?
-Tak chodzimy razem na matematykę , rozmawiałam z nim pare razy...
-W porządku .
-To co idziemy ? - wtrąciła Lily .
-Tak już najwyższy czas , jest dziewiąta .
Wyszłyśmy pod wieczór więc czas leciał nieubłaganie .
Więc Justin ma siostrę...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jest 8 ! 
Rozdział jest beznadziejny i krótki , przepraszam jakoś nie miała 'weny' :/
Chciałam jeszcze podziękować za komentarze i wyświetlenia , chcę żebyście wiedzieli że to naprawdę wiele dla mnie znaczy i motywuje <3
Do następnego ! ;*

Ps.Jeśli chcesz być informowana/y o rozdziałach zapraszam do zakładki informowani ;)

sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 7

Caitlin POV :
Mama zaparkowała na podjeździe a ja wyskoczyłam z samochodu tak szybko jak tylko mogłam . Mama wysiadła zaraz za mną .
-Niespodzianka czeka na Ciebie w domu , w Twoim pokoju . - posłała mi uśmiech .
Odwzajemniłam uśmiech i szybko poszłam do domu , jeśli można było nazwać to chodzeniem , właściwie to pobiegłam , tak to dobre stwierdzenie . Gdy byłam już na ganku wyjęłam z kieszeni klucze i przekręciłam je w zamku . Pchnęłam drzwi i od razu pobiegłam do mojego pokoju . Na schodach mało się nie wywróciłam ale mniejsza z tym . Powoli pociągnęłam za klamkę i zaczęłam rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu czegoś 'nowego' . Na łóżku dostrzegłam że coś jest pod kołdrą i rusza się ? Podeszłam wolnym krokiem i jednym ruchem ściągnęłam kołdrę moim oczom ukazał się szczeniak , tak dokładnie szczeniak . Zawsze marzyłam żeby mieć psa ale rodzice nie zgadzali się twierdząc że to za duży obowiązek . Szczeniak jest rasy labrador , sierść ma koloru kremowo-białego i jest grubiutki co mnie cieszy ( TAKI ) .
-O Boże ! - przykryłam ręką usta żeby nie zacząć krzyczeć .
Za chwile obok mnie stanęła mama .
-Podoba Ci się niespodzianka ? - położyła rękę na moim ramieniu
-Tak mamo tak , tak , tak ! Dziekuje ! - przytuliłam ją .
-Nie ma za co . - odwzajemniła .
-A ty - przykucnęła żeby być na wysokości szczeniaka - masz się nią opiekować .
Szczeniak ochoczo zamerdał ogonem i zaczął na mnie skakać .
-Jak go nazwiesz ?
-Hmm...będzie nazywał się Lucky (szczęściarz) . - uśmiechnęłam się i zaczęłam łaskotać szczeniaka po brzuchu na co ten położył się na plecach .
-W takim razie Lucky witaj w rodzinie . - pogłaskała go .
-To będzie mój przyjaciel . - powiedziałam bardziej do siebie i spojrzałam na radosnego psiaka .
Kiedy mama zaczęła wychodzić z pokoju coś przyszło mi na myśl .
-Mamo ?
-Tak ? - odwróciła się w moją stronę .
-Ale trzeba kupić Lucky'iemu obrożę , smycz , miseczki , coś na czym będzie mógł spać .
-Pojedziemy zaraz . Odśwież się przebież i pojedziemy dobrze ?
-Za 15 minut będę gotowa .
Gdy tylko mama wyszła z mojego pokoju podeszłam do komody i wzięłam rzeczy na zmianę . Podreptałam do toalety i zrzuciłam wszystko z siebie po czym weszłam do kabiny prysznicowej . Dokładnie namydliłam każdy skrawek mojego ciała po czym zrobiłam to samo z włosami . Gdy byłam już w pełni odświeżona wyślizgnęłam się spod prysznica i dokładnie osuszyłam swoje ciało po czym zabrałam się za włosy . Wszystkie moje problemy na chwilę zniknęły . Zaczęłam zakładać przygotowane wcześniej ubrania była to biała koronkowa bielizna oraz jeansowe szorty i do tego bluzka na ramiączkach z napisem 'Miami beach' .Wyjęłam suszarkę i wysuszyłam włosy, później zrobiłam lekkie loki i delikatny makijaż . Po 15 minutach byłam już gotowa . Wyrzuciłam wcześniejsze ubrania do kosza na brudy i spuściłam wzrok na mój nadgarstek , zobaczyłam że opatrunek jest nieco mokry , postanowiłam że go zmienię żeby nic się nie wdało . Wyciągnęłam z szafki spod umywalki apteczkę i wyciągnęłam z niej wszystkie potrzebne rzeczy . Zdjęłam już zużyty opatrunek i wyrzuciłam do kosza na śmieci . Spojrzałam na moje szwy , wyglądają okropnie . Szybko nałożyłam czysty opatrunek i wyszłam  z łazienki . Gdy dotarłam do mojego pokoju zobaczyłam że Lucky bawi się na ziemi moimi kapciami , zaśmiałam się pod nosem i wzięłam malucha na ręce .
-Trzeba Ci kupić zabawki . - powiedziałam a szczeniak polizał mnie po ręce .
Jedną ręką złapałam za mojego iphona a w drugiej miałam szczeniaka . Zeszłam po schodach do przedpokoju gdzie mama oglądała jakieś seriale .
-Gotowi ! - powiedziałam z wielkim uśmiechem .
Mama odwróciła głowę w moją stronę po czym wyłączyła telewizor i wstała z kanapy .
-Idź do samochodu już idę . - powiedziała .
Posłusznie pokierowałam się w stronę samochodu , wsiadłam na miejsce pasażera i czekałam aż mama zrobi to samo i usiądzie na miejscu kierowcy . Po 2 minutach drzwi od strony kierowcy otworzyły się a mama usadowiła się wygodnie w fotelu.
                                                                         ~.~
Gdy weszłyśmy do sklepu mama poszła poszukać jakichś miseczek na jedzenie i picie a ja poszłam w kierunku obroży . Już z daleka wypatrzyłam idealną obrożę dla Luckiego , zaczęłam maszerować w jej kierunku . Gdy sięgałam poczułam ból przeszywający moje czoło , podniosłam głowę do góry masując swoje obolałe miejsc i zobaczyłam brunetkę mniej więcej mojego wzrostu o karmelowych oczach i porcelanowej skórze . Ona też pocierała miejsce w którym się zderzyłyśmy .
-Przepraszam , nie wiem jak to się stało . - wymamrotała lekko zdenerwowana .
-W porządku zdarza się . - uśmiechnęłam się do niej .
-Jestem Jazlyn . - podała mi rękę .
-Caitlin . - zrobiłam ten sam gest .
-A to kto ? - uśmiechnęła się szeroko i zgięła kładąc ręce na udach .
-To jest Lucky . - wyszczerzyłam się .
-Jaki śliczny . - pogłaskała go .
-Dziękuję , mam go od godziny . - zaśmiałam się .
Za plecami brunetki pojawiła się blondynka .
-Jazlyn idziemy ? - powiedziała .
Dziewczyna odwróciła się do blondynki .
-Tak . A tak w ogóle to jest Caitlin .
-Cześć , Lily . - uśmiechnęła się .
-Cześć , Caitlin . - odwzajemniłam .
-Caitlin może wymienimy się numerami ? Mogłybyśmy się kiedyś spotkać . - zaproponowała .
Pomyślałam nad tym chwilę .
-Pewnie . - podałam jej mojego iphona a ona mi swojego .
-Dzięki . - oddałysmy sobie swoje własności a Lily pociągnęła Jazlyn w stronę wyjścia .
-Cześć ! - krzykneła przy wyjściu .
Ja się tylko uśmiechnęłam i wróciłam do tego co robiłam wcześniej .
                                                                          ~.~
Wróciłyśmy do domu z wszystkimi rzeczami dla Luckiego, ten szczeniak jest rozkoszny . Położyłam wszystkie rzeczy na granitowym blacie a szczeniaka postawiłam na ziemi . Złapałam za torby i zaczęłam wszystko rozpakowywać . Miseczki położyłam na podłodze i zaraz po tym nalałam do jednej z nich wodę a do drugiej nasypałam jedzenie . Miękkie fioletowe siedzisko i zabawki zaniosłam do swojego pokoju bo zdecydowałam że szczeniak będzie spał ze mną . Obrożę od razu zapięłam mu na szyi , miała ona kolor delikatnego wrzosu a na haczyku zwisające serduszko z wygrawerowanym imieniem . Inne rzeczy zwyczajnie położyłam na szafce przy wyjściu żeby mieć je pod ręką .
Po nakarmieniu i napojeniu małego zobaczyłam że wierci się niespokojnie , zdecydowanie trzeba z nim wyjść na spacer .
Wzięłam smycz z szafki i podpięłam pod nią szczeniaka . Przy wyjściu krzyknęłam do mamy 'Wychodzę z Lucy'kim ! Nie długo wrócę ' i wyszłam .
Szłam z szczeniakiem wzdłuż alejek w parku , aż poczułam wibracje w kieszeni . Wyjęłam telefon po czym odblokowałam ekran i zobaczyłam że mam jedną nieodebraną wiadomość .

Od : Jazlyn :)
Hej , tu Jazlyn . Chciałam spytać czy nie miałabyś ochotę jutro wyjść ze mną i Lily na zakupy ? ;3

Do : Jazlyn :)
Cześć , pewnie . Do zobaczenia ^^ xo

Wysłałam wiadomość i schowałam telefon do kieszeni , szłam z wielkim uśmiechem na ustach .


Jazlyn POV :
Wracałam właśnie z Lily z kina gdy postanowiłam wysłać wiadomość do Caitlin , wydaje się być fajną dziewczyną dlaczego nie miałabym się z nią zaprzyjaźnić ?
-Jazz , za łatwo ufasz ludziom nie powinnaś tego samego dnia po poznaniu pisać do niej , nie znasz jej . - powiedziała z grymasem na twarzy Lily .
-Dlatego właśnie chce ją poznać . - uśmiechnęłam się szeroko .
Lily spojrzała tylko na mnie , ona już niestety taka jest łatwo nie ufa ludziom , muszą zasłużyć na jej zaufanie .

Justin POV :
(next day)

-Cholera co to ?! - wrzasnołem na cały samochód .
Przez rażące słońce nie widziałem co dzieje się na drodze . W ostatniej chwili na drodze zobaczyłem wielką wyrwę . Skręciłem gwałtownie , jednak jednym kołem zaczepiłem . Samochód zaczął dachować , aż uderzył z dużą siłą w drzewo . 

Podniosłem się do pozycji siedzącej cały zlany potem , z koszmaru wyrwał mnie mój budzik . Szybkim ruchem ręki wyłączyłem denerwujące urządzenie na którym widniały wielkie czerwone cyfry 7.05  . Powoli podniosłem się z łóżka i zacząłem iść w kierunku łazienki . Dzięki Bogu mam łazienkę tuż na przeciwko pokoju . Wchodząc zamknąłem za sobą drzwi i zdjąłem wszystkie ubrania po czym wszedłem do kabiny prysznicowej . Woda spływała po mnie kaskadami lekko mnie odprężając i uspokajając . Po około 15 minutach wyszedłem i owinąłem jeden ręcznik wokół bioder a drugim wytarłem wilgotne włosy . Szybko je osuszyłem i postawiłem na żel po czym ruszyłem w stronę swojej sypialni . Gdy tylko tam dotarłem włożyłem na siebie czyste bokserki , czarne rurki lekko opuszczone na biodrach , biały t-shirt do tego wsunąłem na nogi moje szare supry i byłem gotowy . Ruszyłem w stronę wyjścia z sypialni , wziąłem plecak który leżał swobodnie na ziemi tuż koło drzwi i zszedłem po schodach prosto do kuchni , na stole już czekały na mnie kanapki oraz sok pomarańczowy . Obok nich leżała również kartka .

' Tu macie śniadanie , ja wyszłam wcześniej do pracy . Kocham , Mama .'

Oczywiście.... Mama zawsze mało interesowała się co się u nas dzieje . Zawsze na pierwszym miejscu była praca . Praca , praca , praca . Miało to swoje plusy i minusy . Plusy były takie że do puki jej nie było mieliśmy wolną rękę a minusy że nie było jej całymi dniami w domu . Ciągle wychodziła z samego rana i wracała późnymi wieczorami , można powiedzieć że prawie wcale się nie widywaliśmy .
Zjadłem jedną kanapkę i popiłem ją sokiem .Usłyszałem że moja siostra schodzi po schodach .
Ona zawsze musi się spóźniać... pomyślałem .
-Zjedz szybko i jedziemy do szkoły bo się spóźnimy . - rzuciłem w jej stronę i zacząłem kierować się w stronę wyjścia - czekam w samochodzie .
-Dobra , dobra . - chociaż jej nie widziałem wiedziałem ze przewróciła oczami .
Potrafi być denerwująca ale i tak ją kocham , jest dobrą dziewczyną .
Wsiadłem na miejsce kierowcy i czekałem na panią 'wiecznie się spóźniam' . Po około 5 minutach raczyła zaszczycić mnie swoją obecnością .
Wsadziłem kluczyki do stacyjki po czym je w niej przekręciłem aż usłyszałem warkot samochodu  . Gdy tylko wyjechałem na drogę sięgnąłem ręką do włącznika radia a w całym samochodzie rozległ się dźwięki muzyki ' Ellie Goulding - Burn' . Słyszałem jak Jazlyn siedząca obok mnie w fotelu podśpiewuje ją pod nosem . Po około 15 minutach byliśmy już na miejscu . Na szczęście mieszkaliśmy blisko szkoły więc zawsze jakoś udawało nam się zdążyć na czas . Gdy zaparkowałem na parkingu usłyszałem otwierające się drzwi od strony pasażera , Jazlyn zza drzwi posłała mi ciepły uśmiech i rzuciła krótkie 'cześć' po czym podbiegła do czekającej już na nią pod szkołą Lily . Jazlyn była ode mnie rokiem młodsza , a Lily w moim wieku . Wziąłem plecak z tylniego siedzenia i wyszedłem z samochodu kierując się do wejścia szkoły . Gdy tylko wszedłem przez wielkie metalowe drzwi zadzwonił dzwonek zacząłem szybko iść w stronę klasy kiedy poczułem że coś uderza z całą siłą w moją klatkę piersiową . 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Trochę dłuższy , mam nadzieję że się podoba :D 
DZIĘKUJĘ ZA PONAD 1030 WEJŚĆ ! To dla mnie wiele znaczy i z 5 komentarzy pod ostatnim rozdziałem cieszę się że wam się podoba . 
Oczywiście nadal zachęcam do komentowania :))

wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 6

Caitlin POV :
Gdy tylko dotarłam do domu trzasnęłam drzwiami i pobiegłam do swojego pokoju . Mamy nie było w domu bo pracowała więc spokojnie mogłam zająć się tym co chciałam . Wbiegłam do łazienki i spod umywalki wyjęłam głęboko schowaną żyletkę . Schowałam jedną bo mama postanowiła zabrać mi wszystkie inne . Zawsze muszę spieprzyć . Jednym posuwistym ruchem pociągnęłam po moim nadgarstku . Jestem pieprzonym nieudacznikiem . Czego bym nie zrobiła , nie powiedziała zawsze wychodzi na to samo .
Chcę to skończyć . Nic nie dzieje się bez przyczyny , nie wiem za co jestem karana ale mam tego wszystkiego dość ! Raz , dwa , trzy żyletka chodziła mi nieustannie w ręku a słone łzy turlały się po policzkach . W pewnym momencie zaczęło robić mi się słabo , spojrzałam w dół na mój krwawiący nadgarstek i zobaczyłam że moja druga ręka nadal przeciąga po nim ostre narzędzie .Nie zaprzestawałam swoich czynów aż przed oczami nie zaczęło robić mi się...
Ciemno.
                                                                           ~.~

Obudziłam się w jasnym pokoju , na suficie wisiały lampy które drażniły moje oczy . Lekko podniosłam głowę do góry i zobaczyłam obok mnie mamę .
-Caitlin ! Obudziłaś się ! - powiedziała przez łzy .
-Mamo ? Gdzie ja jestem ? - próbowałam usiąść ale nic z tego nie wyszło zaraz z powrotem opadłam na łóżko .
-Leż córeczko leż , jesteś w szpitalu . - głaskała moje włosy po czym zeszła na mój blady policzek uśmiechając się do mnie .
-W szpitalu ? Jak to się stało ?
-Wróciłam z pracy do domu bo zapomniałam telefonu i kiedy poszłam sprawdzić czy już wróciłaś ty...tyy... - mówiła kiedy w jej oczach zakręciły się łzy .
-Spokojnie mamo . - pocierałam swoją ręką o jej .
-...ty leżałaś nieprzytomna w łazience....obok ciebie była żyletka a twój nadgarstek ociekał krwią .- dopiero teraz zdałam sobie sprawę że mam zabandażowaną rękę , wszystkie wspomnienia wróciły , pamiętałam każdą minutę z tego co się działo . Kłamstwo , złość Justina , żal...
-Mamo...ja...ja . - nie wiedziałam co powiedzieć , prawdę ? Kłamstwo ?
Już otwierałam usta żeby coś wydusić kiedy do sali wszedł lekarz .
-Jak się ma moja pacientka ? - uśmiech gościł na jego twarzy .
-Dobrze , dziękuję . - powiedziałam lekko unosząc kąciki ust .
-Młoda damo straciłaś dużo krwi , założyliśmy ci parę szwów na nadgarstku możesz mi powiedzieć co się stało ?
Myśl Caitlin myśl , co by mu powiedzieć.....już wiem !
-Sama do końca nie wiem jak to się stało....byłam w przedpokoju i kiedy szłam niechcący zepchnęłam wazon ze stolika obok....i on rooozbił się na mojej ręce...tak tak właśnie było .
Lekarz popatrzył na mnie podejrzliwie układając se w głowie to co właśnie powiedziała po czym przytakną i nabazgrał coś na swojej podkładce .
-W takim razie zostawimy Cię na noc na obserwacje i jutro będziesz mogła wrócić do domu , dobrze ?
-Tak , tak . Dziękuję Panu .
Lekarz wyszedł z sali a pielęgniarka koło trzydziestki podeszła do mojego łóżka i sprawdziła moją kroplówkę .
-Miałaś dużo szczęścia że Cię znaleziono . - powiedziała przyjaźnie .
-Tak wiem .
-Przepraszam Panią czas odwiedzin się już skończył . - powiedziała tym razem zwracając się do mojej rodzicielki .
-Umm..tak oczywiście . Proszę dać nam chwilkę dobrze ? - uśmiechnęła się .
-Dobrze , ale tylko pięć minut . - powiedziała pielęgniarka po czym skierowała się do wyjścia .
Gdy tylko opuściła pomieszczenie mama wzięła stołek i usiadła na nim przy moim łóżku , wiedziałam ze będzie chciała sie dowiedzieć czemu skłamałam . Powoli podniosła swoją rękę i złapała moją .
-Córeczko....dlaczego ? Dlaczego to zrobiłaś ? Chciałaś sie zabić ? Chciałaś mnie zostawić ? Zostałaś mi tylko ty . - słona łza spłynęła jej po policzku .
-Mamo ja...ja Cię nie zostawię , obiecuję . - pogładziłam jej rękę .
-Ale dlaczego to zrobiłaś ?
-Mamo proszę jestem zmęczona po prostu nie myśl o tym . - lekko się uśmiechnęłam .
-Po prostu się martwię o Ciebie - spuściła wzrok - pójdę już bo pielęgniarka mnie jutro nie wpuści do ciebie . - uśmiechnęła się i powoli wstała z miejsca wiem ze jest jej trudno i martwi się ale nie mogę jej powiedziec prawdy , nie mam pojęcia co by zrobiła i jak zareagowała pewnie poszłaby do dyrektora i jeszcze bardziej skomplikowała sprawę , wystarczy mi już problemów .
-Cześć mamo . - gdy tylko rodzicielka wyszła ułożyłam się wygodnie na szpitalnym łóżku po czym odpłynęłam w błogi sen .
 
                                                                          ~.~
-Witaj Caitlin . - obudził mnie głos lekarza który był u mnie wczoraj . - jak się czujesz ? - uśmiechnął się .
-Dzień Dobry , dobrze . - odwzajemniłam uśmiech .
Lekarz napisał coś na swojej podkładce i zwrócił się do pielęgniarki .
-Proszę przynieść pacjentce jej rzeczy .
-Już idę . - pielęgniarka skierowała się do wyjścia .
Lekarz powoli podszedł do mnie i usiadł na brzegu łóżka .
-Słuchaj Caitlin domyślam się że to nie była żaden wazon .
-A-ale to b-był wazon naprawdę ! - nie wiedziałam co powiedzieć , mama mu powiedziała co zaszło ?
-Caitlin posłuchaj przez odebranie sobie życia nic nie zdziałasz , wyrządzisz krzywdę i sobie i swojej matce . Gdy zadzwoniła po karetkę byla zdruzgotana siedziała przy tobie od czasu kiedy Cię tu przywieziono . Widziałem już takie przypadki jak ty , wiem masz problemy ale może chciałabyś z tym o kimś porozmawiać . Może poleciłbym Ci jakiegoś psychologa ? - uśmiechnął się przyjaźnie .
-Rozumiem co Pan do mnie mówi i obiecuję że drugi raz z tego powodu do Pana nie trafię ale podziękuję za psychologa dam sobie radę sama dobrze ?
-To Twoja decyzja Caitlin , jeśli jednak zmienisz zadanie tu masz wizytówkę Pani psycholog . - wręczył mi ją.
-Dziękuję  - uśmiechnęłam się i wzięłam wizytówkę - za wszystko .
-Ależ nie ma za co . - po tych słowach weszła pielęgniarka z moimi rzeczami .
-Przeszkadzam ? - była to inna pielęgniarka niż wczoraj widać było że jest po pięćdziesiątce .
-Nie , nie już skończyłem . - podniósł się z miejsca - Do widzenia Caitlin .
-Do widzenia .
Pielęgniarka podeszła do mnie , odłączyła mi kroplówkę wzmacniającą i podała moje rzeczy żebym mogła się ubrać .

                                                                         ~.~
Wychodząc ze szpitala zobaczyłam wiele chorych ludzi którzy walczyli tu o życie . Zrozumiałam jak ważny jest ten dar i jak niektórzy muszą walczyć o niego , a ja chciałam se ten dar odebrać . Powoli przeszłam przez mechaniczne drzwi i ruszyłam w stronę samochodu mamy , wsiadłam do niego po czym czekałam aż to samo zrobi moja rodzicielka . Po chwili usiadła na miejscu kierowcy . Odpaliła samochód i wyjechała na drogę . Gdy zatrzymała się na czerwonym świetle odwróciła głowę w moją stronę .
-Córeczko w domu czeka na Ciebie prezent , mam nadzieje że Ci się spodoba . - posłała mi ciepły uśmiech .
-Mamo nie musiałaś mi niczego kupować . - odwzajemniłam go .
-Myślę że ten Ci się spodoba . - po chwili światło zmieniło się na zielone a mama ruszyła w stronę domu .

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze i wyświetlenia . To wszystko wiele dla mnie znaczy i motywuje do dalszego pisania . Zachęcam do wyrażania swoich opinii , na pewno mi wiele pomogą .
Jak myślicie co to za prezent ?
Rozdział nie jest sprawdzany wiec za wszystkie błędy przepraszam z góry .
Jeśli chcesz byc informowany o dalszych rozdziałach zapraszam do zakładki 'informowani' ;)
Następny rozdział powinien pojawić się pod koniec tygodnia ;3
Do następnego ! ;))