Caitlin POV :
Drzwi od mieszkania otworzyły się i zamknęły w szybkim tępię, usłyszałam jak ktoś rzuca kluczę na stoliczek przy wejściu .
-Catilin wróci-- - nie dokończyła wchodząc do przedpokoju gdzie ja i Justin siedzieliśmy i patrzyliśmy się w jej kierunku .
-Dzień dobry . - chłopak wstał z kanapy i podszedł do mojej mamy . - Miło mi panią poznać .
-Mi również....
-Justin . - dopowiedział podarowując jej swój słynny uśmiech .
-Justin . - dokończyła . - Mi ciebie też . - uśmiechnęła się .
-Więc wy....- nie dałam jej dokończyć .
-Mamo nie, nie ,nie . - pokręciłam zawstydzona głową . - czułam jak na policzkach ze wstydu robią mi się wypieki .
-Dobrze...Justin może chciałbym zostać na obiad ? Robię lasagne .
-Bardzo chętnie, ale niestety muszę już iść .
-Cóż dobrze . Mam nadzieję że jeszcze się zobaczymy . - uśmiechnęła się ciepło .
-Ja również . - po pożegnaniu się z nami Justin ruszył do wyjścia , gdy tylko zniknął za drzwiami mama zarzuciła mnie masą pytać .
-Może powiesz mi dlaczego ten chłopak był tak strasznie poobijany ? - patrzyła na mnie wyczekując na odpowiedź . Co miałam jej powiedzieć ?
-Um...booo on próbował rozdzielić dwóch takich i sam przy tym oberwał . - uśmiechnęłam się niewinnie . - Przyprowadziłam go tutaj żeby go opatrzyć .
-Och...to miło z jego strony że próbował . - klasnęła w swoje nogi po czym wstała z kanapy . - Lasagne sama się nie zrobi . A ty może idź odrób lekcje co?
-Tak, już idę .
Justin POV :
Gdy tylko wyszedłem z domu Caitlin poczułem wibrację telefonu .
-Tak ?
-Co tam Bieber ? - na głos w słuchawce ścisnąłem mocno telefon przy uchu i rozejrzałem się dookoła .
-Czego chcesz ? - mój głos był przesiąknięty jadem .
-Och nie bądź nie miły Justin , dzwonię żeby Cię poinformować że wróciłem . - 'wrócił' na te słowa zastygłem w miejscu .
-Nawet nie zdążyłeś wyjechać Luke . - sapnąłem do słuchawki .
-Ja też tęskniłem . - chociaż nie widziałem go miałem pewność że ma ten swój uśmieszek na ustach .
Po tych słowach rozłączył się a ja miałem ochotę przywalić nie ważne w co . Skończyło się na tym że kopnąłem czyjś śmietnik z czego wynikło że różne śmieci walały się po trawniku . Szybko pobiegłem do mojego SUV'a i szybko odjechałem . Jechałem ulicami Nowego Jorku nie zwracając uwagi na przepisy . Byłem za mocno wkurzony żeby cokolwiek odwróciło moją uwagę od myśli kłębiących się w mojej głowie . Luke wyjechał pare tygodni temu i było mi z tym dobrze nie musiałem patrzeć na jego gębę po tym co zrobił . Sceny z tego wypadku wróciły a ja nie mogłem nic na to poradzić .
-Zaraz wrócę Justin nie martw się nie robię tego pierwszy raz . - Jaxon poklepał mnie po ramieniu po czym ruszył do swojego samochodu .
Patrzyłem jak wszystko dzieje się przed moimi oczami wrak , ogień , wybuch , krzyki . A przede wszystkim jego .
Potrząsnąłem głową żeby odgonić złe myśli . Skręciłem na znany mi już podjazd . Wyskoczyłem z auta i szybko podszedłem pod drzwi domu . Nie czekając aż ktoś mi otworzy wszedłem do środka . Nigdy nie zamyka drzwi . Chris jak zwykle siedział na kanapie głupio wpatrując się w telewizor .
-Siema stary . - rzuciłem się na kanapę obok niego .
-Co do...o to ty, naucz się pukać . - przewrócił na mnie oczami . - Stało się coś że tak nagle postanowiłeś naruszyć moją prywatność ?
Parsknąłem śmiechem na jego dobór słów . Ale po chwili spoważniałem . Chłopak przyglądał mi się uważnie . Z Chrisem znaliśmy się od małego , znał wszystkie moje 'grzeszki' a także naprawiał zawsze mój samochód . Dobrze jest mieć mechanika za przyjaciela . Między innymi też go odnowił po tamtym wydarzeniu .
-Więc? - ponaglił mnie . Wreszcie odlepił oczy od telewizora i spojrzał na mnie . - Co Ci się stało w twarz ? - Zlustrował mnie wzrokiem .
-Nieważne , przyjechałem bo chciałem Cię prosić żebyś mi trochę podrasował auto .
-Po co ? I tak masz już dosyć ulepszone . - zapytał widocznie nie rozumiejąc o co mi chodzi .
-Po prostu podrasuj .
-Dobra , dobra . - podniósł ręce w obronnym geście. - Na kiedy ?
Zacisnąłem szczękę - Na dzisiaj .
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
BARDZO WAM DZIĘKUJĘ ZA 3030 WEJŚĆ I ZA TYLE MIŁYCH KOMENTARZY POD KAŻDYM ROZDZIAŁEM . ZA KAŻDYM RAZEM KIEDY JE CZYTAM MAM WIELKI UŚMIECH NA TWARZY :)
Przepraszam was że rozdziały pojawiają się rzadziej, ale sami wiecie jak to jest ze szkołą . Dzisiejszy rozdział wiem że jest krótki ale musiałam skończyć w tym momencie . Trzeba was potrzymać w niepewność :) Kolejny myślę że pojawi się niedługo więc spokojnie .
Jeszcze raz dziękuję za wszystko, to WIELKA motywacja dla mnie <3
wtorek, 24 września 2013
czwartek, 12 września 2013
Rozdział 14
Caitlin POV :
Justin stał naprzeciw Barad'a zaciskając i rozluźniając pięści . Nawzajem lustrowali się wzrokiem tak jakby chcieli zobaczyć jakiś słaby punkt w który mogli by uderzyć . Wiem jedno, nie wróży to nic dobrego .
-Myśli że ty kurwa kim jesteś?! - Justin warknął z nienawiścią wypisaną w oczach .
Cała stołówka ucichła . Wszyscy wpatrywali się w zaistniałą sytuację .
Głośny śmiech wydostał się z ust Brada .
-Kim ja jestem? Kim ty kurwa jesteś żeby się wtrącać ? - prychnął w sztucznym rozbawieniu .
Po tym wszystko potoczyło się szybko . Parę wymienionych ostrych słów a potem przeszło to do rękoczynów . Prawy sierpowy został wycelowany prosto w szczękę Brada, jednak ten po lekkim zachwianiu się odwdzięczył się tym samym .
-Justin ! Justin ! Proszę przestań ! - błagałam daremnie bo chłopak nawet nie obdarzył mnie jednym spojrzeniem, nadal był skupiony na walce .
Nie wytrzymałam podeszłam do nich i próbowałam odciągnąć chłopaka który w danej chwili obijał zakrwawioną twarz przeciwnika .
-Justin proszę nie warto . Przecież nic się nie stało . Patrz stoję tutaj . - mówiłam próbując złagodzić sytuację . Gdy ten spojrzał na mnie z jego twarzy zeszła złość a na jej miejsce zagościła troska . Jednak chwila nieuwagi a Brad podniósł się z ziemi i rzucił na Justina . Moje marne starania odciągnięcia ich od siebie nic nie dały . Teraz to Brad górował nad Justinem . A co ja głupia zrobiłam ? Rzuciłam się na niego .
-Przestań , przestań , przestań ! - szarpałam za jego koszulę chcąc żeby w końcu dał za wygraną . A co on zrobił ? Odwrócił się od na wpół przytomnego Justina i skierował się w moją stronę . Wycofywałam się kuśtykając aż za sobą poczułam stolik, wszyscy od razu odeszli od niego a ja wpatrywałam się w idącego w moją stronę chłopaka .
-I co teraz zrobisz ? Przestałem i co ? - przechylił głowę w prawą stronę nadal mi się przyglądając . - No mów ! - warknął zirytowany .
-Ja...ja....- zaczęłam się jąkać . Poczułam jak z mojej twarzy ulatniają się wszystkie kolory, nie wiedziałam co powiedzieć a co gorsza co mam zrobić . Spojrzałam przez ramie Brada szukając pomocy w kimkolwiek . A co oni robili ? Patrzyli się głupio zamiast mi pomóc . Dopiero teraz zauważyłam że chłopak ma poobijaną niemalże całą twarz . Z przeciętej brwi sączyła się krew podobnie jak i z wargi a na policzkach pojawiały się już ślady po uderzeniach .
-Zostaw ją . - usłyszałam głos dochodzący zza pleców Brad'a . Szybko spojrzałam w tamtą stronę . Justin . Był cały poobijany . Poczucie winy ogarnęła każdą cząsteczkę mojego ciała .
Kiedy zobaczyłam że atmosfera się zagęszcza stanęłam pomiędzy nimi tak żeby nie mogli rzucić się ponownie do walki . Nie warto . Powiedziałam w kierunku Justina ten jedynie skiną głową . Korzystając z sytuacji szybko zaczęłam ciągnąć Justina w stronę wyjścia ze stołówki żeby trochę ochłonął . Czułam jak jego mięśnie nadal są spięte .
Ktoś szturchnął chłopaka szybko odwróciłam się w tamtą stronę cios został wymierzony prosto mój policzek . Uderzenie nie było skierowane do mnie ale do Justina, przy moim szczęściu wyszło tak że to ja oberwała z pięści . Szybko złapałam się za bolące miejsce, do oczu napłynęły mi łzy . Justin obserwując całą sytuację zacząć okładać Brada pięściami . Wymierzał cios za ciosem, chłopak nawet nie miał szansy się bronić .
-Dość ! Proszę Justin dość ! - złapałam za ramie chłopaka i odciągnęłam go wkładając w to całą swoją siłę.
-Chodź, proszę . - szepnęłam .
Chłopak niechętnie ale wyszedł razem ze mną .
~.~
Weszliśmy do mojego domu cicho otwierając drzwi . Przez cała drogę Justin nie odezwał się do mnie nawet słowem . Weszliśmy po schodach do mojego pokoju . Na szczęście w domu nikogo nie było .
-Usiądź . - wskazałam na łóżko na którym spokojnie leżał Lucky .
Sama weszłam do łazienki aby wziąć apteczkę . Trzeba go opatrzyć .
Gdy już miałam wejść do pokoju zobaczyłam jak Justin słodko bawi się z szczeniakiem . Oparłam się o framugę drzwi zakładając ręce na piersi a głowę także opierając i przyglądałam się chłopakowi . Jego uśmiech był naprawdę wart wszystkiego . O czym ja myślę ?! Wolnym krokiem weszłam do pokoju . Justin od razu oderwał się od rozradowanego szczeniaka i spojrzał na mnie z powagą .
-Um...przyniosłam apteczkę....może wdać się zakażenie.... - usiadłam koło niego na łóżku jednak zachowałam należytą odległość . Wyjęłam wszystkie potrzebne mi rzeczy żeby opatrzyć rany . Boże to wszystko przeze mnie.....
-Nie musisz tego robić, poradzę sobie . - wymamrotał pod nosem . No tak mężczyźni i ich duma....
-Muszę . Przynajmniej tak mogę się Ci odwdzięczyć . - spuściłam wzrok na czerwoną apteczkę .
-Nie masz za co . Każdy by się tak zachował .
-Nie , nie każdy . Nikt się mną nigdy nie przeją chociaż widzieli co robi ze mną Brad . Pokaż to . - podniósł lekko głowę żebym mogła zobaczyć wszystkie rany .
Delikatnie zaczęłam dezynfekować rany chłopaka . Lekki syk wydobył się z jego ust kiedy dotknęłam rozcięć .
-Przepraszam... - szepnęłam z wyrzutem .
-Za co ? - zrobił pytającą miną .
-Za to że przeze mnie masz poobijaną twarz , za to że mnie poznałeś , za to że przysparzam Ci tylko problemów , za to że musisz tu ze mną siedzieć , za wszystko . - spuściłam głowę przebierając nerwowo palcami .
-Hej , hej , hej ! Nawet tak nie myśl dobrze ? - podniósł mój podbródek tak żebym na niego spojrzała . - Sam tego chcę, okej ? Do niczego mnie nie zmuszasz . - posłał mi uśmiech . - Spokojnie . - złapał za moją dłoń, może to dziwne ale po kręgosłupie przeszedł mnie przyjemny dreszcz .
-Chciałbyś może coś do picie ? Rany już oczyściłam i jeszcze raz przepraszam Cię .
-Nie masz za co, naprawdę . Może herbatę ? Na dworze jest coraz zimniej . - oboje się zaśmialiśmy .
-Okej, chodź za mną . - zeszliśmy powoli po schodach do kuchni . - Usiądź ja zaparzę .
Chłopak rozsiadł się wygodnie na stołku barowym . Wstawiłam wodę i usiadłam na przeciw jego .
-Może zagramy w dwadzieścia pytań ? - zaproponował .
Podniosłam do góry brwi w zdziwieniu .
-Okej . - uśmiechnęłam się . Może się o nim coś dowiem .
-Zaczynaj . - powiedział a uśmiech wkradł się na jego usta .
-Skąd przyjechałeś ?
-Z Kanady dokładnie to Stratford .
-Dlaczego się przeprowadziłeś ? - zaciekawiło mnie to, nie dziwcie się nic o nim nie wiem .
-Woah ! Teraz ja . - zaśmiał się . - Masz rodzeństwo ?
-Nie, jestem jedynaczką . Więc ? Dlaczego się przeprowadziłeś ?
-Lepiej płatna praca, te sprawy dla mojej mamy to ważne . Masz chłopaka ?
Nie powiem to pytanie mnie zaskoczyło .
-Nie, nie mam . - kąciki moich ust lekko drgnęły w uśmiechu . - A ty masz jeszcze jakieś rodzeństwo oprócz Jazlyn ?
Zacisnął szczękę . Powiedziałam coś złego ? Może nie chce o tym mówić .
-Tak....miałem starszego brata.... - miał?! - kiedyś Ci opowiem nie teraz . - Skinęłam głową, jeśli nie chce niech nie mówi to może być trudny temat .
-Jak długo tutaj mieszkasz ?
-Od urodzenia . - wstałam z krzesła barowego ponieważ zobaczyłam że woda już się zagotowała .
Zalałam nam obojgu herbaty .
-Może przejdziemy do do przedpokoju ? Będzie wygodniej . - zaproponowałam . Skinął głową .
Wzięliśmy nasze herbaty i wygodnie usadowiliśmy się na kanapie w przedpokoju . Podwinęłam nogi tak żeby siedzieć do niego przodem .
-Więc teraz ja . Masz jakieś hobby ?
-Lubię grać w koszykówkę i interesuję się trochę samochodami . Gdzie są Twoi rodzice ?
Na to pytanie mało nie zakrztusiłam się herbatą .
-Umm....mama w pracy a tato, taty już z nami nie ma . - usłyszałam jak wzdycha .
-Przykro mi, nie powinienem pytać . - widziałam w jego oczach zmartwienie .
-Nie, jest dobrze . Może włączymy telewizję ?
-Okej .
Sięgnęłam po pilot i włączyłam jakiś program komediowy . Tak spędziliśmy następna godzinę na oglądaniu pytaniach , śmianiu się i wygłupach . Opowiedziałam mu że moja mama pracuje jako dekoratorka wnętrza a on że jego pracuje bardzo ciężko, opowiedział mi że nie ma za dużo czasu dla jego i Jazz ale to rozumie bo wie że musi zarabiać . Gdy tak rozmawialiśmy usłyszałam że ktoś otwiera drzwi wejściowe .
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam że tak długo nie było rozdziału . Po prostu mam trochę mniej czasu i weny . Ale będę starać się dodawać tak szybko jak to możliwe . Mam nadzieję ze was nie nudzę już tym opowiadaniem i że ktoś go jeszcze czyta . Wybiło już ponad 2500 wejść za co BARDZO BARDZO wam DZIĘKUJĘ <3 Kocham wam <3
Do następnego ;*
Ps.Za wszystkie błędy przepraszam rozdział nie sprawdzany .
Justin stał naprzeciw Barad'a zaciskając i rozluźniając pięści . Nawzajem lustrowali się wzrokiem tak jakby chcieli zobaczyć jakiś słaby punkt w który mogli by uderzyć . Wiem jedno, nie wróży to nic dobrego .
-Myśli że ty kurwa kim jesteś?! - Justin warknął z nienawiścią wypisaną w oczach .
Cała stołówka ucichła . Wszyscy wpatrywali się w zaistniałą sytuację .
Głośny śmiech wydostał się z ust Brada .
-Kim ja jestem? Kim ty kurwa jesteś żeby się wtrącać ? - prychnął w sztucznym rozbawieniu .
Po tym wszystko potoczyło się szybko . Parę wymienionych ostrych słów a potem przeszło to do rękoczynów . Prawy sierpowy został wycelowany prosto w szczękę Brada, jednak ten po lekkim zachwianiu się odwdzięczył się tym samym .
-Justin ! Justin ! Proszę przestań ! - błagałam daremnie bo chłopak nawet nie obdarzył mnie jednym spojrzeniem, nadal był skupiony na walce .
Nie wytrzymałam podeszłam do nich i próbowałam odciągnąć chłopaka który w danej chwili obijał zakrwawioną twarz przeciwnika .
-Justin proszę nie warto . Przecież nic się nie stało . Patrz stoję tutaj . - mówiłam próbując złagodzić sytuację . Gdy ten spojrzał na mnie z jego twarzy zeszła złość a na jej miejsce zagościła troska . Jednak chwila nieuwagi a Brad podniósł się z ziemi i rzucił na Justina . Moje marne starania odciągnięcia ich od siebie nic nie dały . Teraz to Brad górował nad Justinem . A co ja głupia zrobiłam ? Rzuciłam się na niego .
-Przestań , przestań , przestań ! - szarpałam za jego koszulę chcąc żeby w końcu dał za wygraną . A co on zrobił ? Odwrócił się od na wpół przytomnego Justina i skierował się w moją stronę . Wycofywałam się kuśtykając aż za sobą poczułam stolik, wszyscy od razu odeszli od niego a ja wpatrywałam się w idącego w moją stronę chłopaka .
-I co teraz zrobisz ? Przestałem i co ? - przechylił głowę w prawą stronę nadal mi się przyglądając . - No mów ! - warknął zirytowany .
-Ja...ja....- zaczęłam się jąkać . Poczułam jak z mojej twarzy ulatniają się wszystkie kolory, nie wiedziałam co powiedzieć a co gorsza co mam zrobić . Spojrzałam przez ramie Brada szukając pomocy w kimkolwiek . A co oni robili ? Patrzyli się głupio zamiast mi pomóc . Dopiero teraz zauważyłam że chłopak ma poobijaną niemalże całą twarz . Z przeciętej brwi sączyła się krew podobnie jak i z wargi a na policzkach pojawiały się już ślady po uderzeniach .
-Zostaw ją . - usłyszałam głos dochodzący zza pleców Brad'a . Szybko spojrzałam w tamtą stronę . Justin . Był cały poobijany . Poczucie winy ogarnęła każdą cząsteczkę mojego ciała .
Kiedy zobaczyłam że atmosfera się zagęszcza stanęłam pomiędzy nimi tak żeby nie mogli rzucić się ponownie do walki . Nie warto . Powiedziałam w kierunku Justina ten jedynie skiną głową . Korzystając z sytuacji szybko zaczęłam ciągnąć Justina w stronę wyjścia ze stołówki żeby trochę ochłonął . Czułam jak jego mięśnie nadal są spięte .
Ktoś szturchnął chłopaka szybko odwróciłam się w tamtą stronę cios został wymierzony prosto mój policzek . Uderzenie nie było skierowane do mnie ale do Justina, przy moim szczęściu wyszło tak że to ja oberwała z pięści . Szybko złapałam się za bolące miejsce, do oczu napłynęły mi łzy . Justin obserwując całą sytuację zacząć okładać Brada pięściami . Wymierzał cios za ciosem, chłopak nawet nie miał szansy się bronić .
-Dość ! Proszę Justin dość ! - złapałam za ramie chłopaka i odciągnęłam go wkładając w to całą swoją siłę.
-Chodź, proszę . - szepnęłam .
Chłopak niechętnie ale wyszedł razem ze mną .
~.~
Weszliśmy do mojego domu cicho otwierając drzwi . Przez cała drogę Justin nie odezwał się do mnie nawet słowem . Weszliśmy po schodach do mojego pokoju . Na szczęście w domu nikogo nie było .
-Usiądź . - wskazałam na łóżko na którym spokojnie leżał Lucky .
Sama weszłam do łazienki aby wziąć apteczkę . Trzeba go opatrzyć .
Gdy już miałam wejść do pokoju zobaczyłam jak Justin słodko bawi się z szczeniakiem . Oparłam się o framugę drzwi zakładając ręce na piersi a głowę także opierając i przyglądałam się chłopakowi . Jego uśmiech był naprawdę wart wszystkiego . O czym ja myślę ?! Wolnym krokiem weszłam do pokoju . Justin od razu oderwał się od rozradowanego szczeniaka i spojrzał na mnie z powagą .
-Um...przyniosłam apteczkę....może wdać się zakażenie.... - usiadłam koło niego na łóżku jednak zachowałam należytą odległość . Wyjęłam wszystkie potrzebne mi rzeczy żeby opatrzyć rany . Boże to wszystko przeze mnie.....
-Nie musisz tego robić, poradzę sobie . - wymamrotał pod nosem . No tak mężczyźni i ich duma....
-Muszę . Przynajmniej tak mogę się Ci odwdzięczyć . - spuściłam wzrok na czerwoną apteczkę .
-Nie masz za co . Każdy by się tak zachował .
-Nie , nie każdy . Nikt się mną nigdy nie przeją chociaż widzieli co robi ze mną Brad . Pokaż to . - podniósł lekko głowę żebym mogła zobaczyć wszystkie rany .
Delikatnie zaczęłam dezynfekować rany chłopaka . Lekki syk wydobył się z jego ust kiedy dotknęłam rozcięć .
-Przepraszam... - szepnęłam z wyrzutem .
-Za co ? - zrobił pytającą miną .
-Za to że przeze mnie masz poobijaną twarz , za to że mnie poznałeś , za to że przysparzam Ci tylko problemów , za to że musisz tu ze mną siedzieć , za wszystko . - spuściłam głowę przebierając nerwowo palcami .
-Hej , hej , hej ! Nawet tak nie myśl dobrze ? - podniósł mój podbródek tak żebym na niego spojrzała . - Sam tego chcę, okej ? Do niczego mnie nie zmuszasz . - posłał mi uśmiech . - Spokojnie . - złapał za moją dłoń, może to dziwne ale po kręgosłupie przeszedł mnie przyjemny dreszcz .
-Chciałbyś może coś do picie ? Rany już oczyściłam i jeszcze raz przepraszam Cię .
-Nie masz za co, naprawdę . Może herbatę ? Na dworze jest coraz zimniej . - oboje się zaśmialiśmy .
-Okej, chodź za mną . - zeszliśmy powoli po schodach do kuchni . - Usiądź ja zaparzę .
Chłopak rozsiadł się wygodnie na stołku barowym . Wstawiłam wodę i usiadłam na przeciw jego .
-Może zagramy w dwadzieścia pytań ? - zaproponował .
Podniosłam do góry brwi w zdziwieniu .
-Okej . - uśmiechnęłam się . Może się o nim coś dowiem .
-Zaczynaj . - powiedział a uśmiech wkradł się na jego usta .
-Skąd przyjechałeś ?
-Z Kanady dokładnie to Stratford .
-Dlaczego się przeprowadziłeś ? - zaciekawiło mnie to, nie dziwcie się nic o nim nie wiem .
-Woah ! Teraz ja . - zaśmiał się . - Masz rodzeństwo ?
-Nie, jestem jedynaczką . Więc ? Dlaczego się przeprowadziłeś ?
-Lepiej płatna praca, te sprawy dla mojej mamy to ważne . Masz chłopaka ?
Nie powiem to pytanie mnie zaskoczyło .
-Nie, nie mam . - kąciki moich ust lekko drgnęły w uśmiechu . - A ty masz jeszcze jakieś rodzeństwo oprócz Jazlyn ?
Zacisnął szczękę . Powiedziałam coś złego ? Może nie chce o tym mówić .
-Tak....miałem starszego brata.... - miał?! - kiedyś Ci opowiem nie teraz . - Skinęłam głową, jeśli nie chce niech nie mówi to może być trudny temat .
-Jak długo tutaj mieszkasz ?
-Od urodzenia . - wstałam z krzesła barowego ponieważ zobaczyłam że woda już się zagotowała .
Zalałam nam obojgu herbaty .
-Może przejdziemy do do przedpokoju ? Będzie wygodniej . - zaproponowałam . Skinął głową .
Wzięliśmy nasze herbaty i wygodnie usadowiliśmy się na kanapie w przedpokoju . Podwinęłam nogi tak żeby siedzieć do niego przodem .
-Więc teraz ja . Masz jakieś hobby ?
-Lubię grać w koszykówkę i interesuję się trochę samochodami . Gdzie są Twoi rodzice ?
Na to pytanie mało nie zakrztusiłam się herbatą .
-Umm....mama w pracy a tato, taty już z nami nie ma . - usłyszałam jak wzdycha .
-Przykro mi, nie powinienem pytać . - widziałam w jego oczach zmartwienie .
-Nie, jest dobrze . Może włączymy telewizję ?
-Okej .
Sięgnęłam po pilot i włączyłam jakiś program komediowy . Tak spędziliśmy następna godzinę na oglądaniu pytaniach , śmianiu się i wygłupach . Opowiedziałam mu że moja mama pracuje jako dekoratorka wnętrza a on że jego pracuje bardzo ciężko, opowiedział mi że nie ma za dużo czasu dla jego i Jazz ale to rozumie bo wie że musi zarabiać . Gdy tak rozmawialiśmy usłyszałam że ktoś otwiera drzwi wejściowe .
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam że tak długo nie było rozdziału . Po prostu mam trochę mniej czasu i weny . Ale będę starać się dodawać tak szybko jak to możliwe . Mam nadzieję ze was nie nudzę już tym opowiadaniem i że ktoś go jeszcze czyta . Wybiło już ponad 2500 wejść za co BARDZO BARDZO wam DZIĘKUJĘ <3 Kocham wam <3
Do następnego ;*
Ps.Za wszystkie błędy przepraszam rozdział nie sprawdzany .
piątek, 6 września 2013
Rozdział 13
Justin POV :
-Nie mamo nic mi nie jest , nie nie musisz zwalniać się z pracy , mamo to tylko złamana noga i lekki wstrząs mózgu nie rób dramatu - patrzyłem jak lekko zirytowana Caitlin rozmawia przez telefon ze swoją mamą w tym samym czasie podtrzymując się swoich kul . - tak spadłam , okej zobaczymy się w domu . - Zakończyła rozmowę i wsadziła telefon do torebki .
Szybko ja tak samo jak i Tyler - zdążyliśmy się poznać kiedy czekaliśmy aż Cait wyjdzie z gabinetu lekarza - podbiegliśmy do niej żeby pomóc jej iść . Dziewczyna stała oparta o ścianę grzebiąc się w torebce .
-Cait, tak bardzo Cię przepraszam . - Tyler zaczął przepraszać - To moja wina . - spuścił głowę w dół .
-To nie Twoja wina, to nie ty przerwałeś liny . - uśmiechnęła się słabo .
Tyler tak samo jak Caitlin zaczęli wymieniać swoje argumenty a ja w tym samym czasie poczułem wibrację telefonu . Wyjąłem urządzenie z kieszeni i otworzyłem wiadomość .
Od Zack :
Gdzie jesteś ?! Stoję i czekam przy tej cholernej ławce do tego zbiera się z powrotem na burzę !
Prychnąłem pod nosem . Jak dziewczyna .
Do Zack :
Jestem w szpitalu, musimy odwołać dzisiejszy wypad...
Od Zack :
Co się stało ?
Do Zack :
Jutro Ci powiem .
Wysłałem ostatnią wiadomość i nie czekając na odpowiedź schowałem telefon do kieszeni .
-Chodź . - przykucnąłem przed oszołomioną dziewczyną . - Wskakuj .
-Co?! Nie Justin nie ! Jestem Ciężka ! Potrafię chodzić ! - zaczęła wymachiwać rękoma w sprzeciwie .
Nie czekałem długo złapałem dziewczynę za uda i uniosłem do góry, lekko podrzuciłem ja do góry żeby mnie jak i jej było wygodniej . Nie początku sprzeciwiała się ale gdy zobaczyła że nie mam zamiaru ustąpić poddała się . Zniosłem ją po schodach wychodzących z budynku aż doszliśmy do mojego samochodu, posadziłem ją delikatnie na tylnym siedzeniu po czym sam wsiadłem na siedzenie kierowcy czekając jeszcze aż chłopak do nas dołączy .
-Co powiedział lekarz ? - zapytałem zaniepokojony .
-Będę musiała nosić ten pancerz - wskazała na usztywnienie na jej nodze - pare tygodni, miałam też małe wstrząśnienie mózgu bo uderzyłam się w głowę ale to nic poważnego .
-Dobrze że na tym się skończyło, nie wiem co bym zrobił gdyby coś Ci się stało . - wtrącił się Tyler .
Westchnąłem pod nosem i przekręciłem kluczyki w stacyjce . Wyjechałem na ruchliwą drogę przedzierając się przez sznur samochodów .
-Podasz mi swój adres ? - podniosłem wzrok z jezdni na lusterko wewnętrzne żeby spojrzeć na dziewczynę.
Ta szybko podała mi wszystkie potrzebne informacje a po 15 minutach byliśmy już na miejscu . Gdy tylko wydostałem się z siedzenia kierowcy szybko obiegłem samochód i wraz z Tylerem pomogliśmy wyjść Caitlin samochodu .
-To ja może poczekam w środku . - chłopak zaproponował nerwowo drapiąc się po karku . Nie czekając dłużej na odpowiedź poszedł w stronę wejścia . Gdy już zniknął za frontowymi drzwiami przeniosłem oczy na dziewczynę .
-Jak noga ? - spytałem z troską w głosie .
-Lepiej niż przedtem, jeszcze trochę boli ale lekarz podał mi środki na uśmierzenie bólu więc powinno być dobrze . - uśmiechnęła się do mnie słabo patrząc mi w oczy .
Czy to dziwne ? Czy to dziwne że właśnie w tym momencie tak cholernie chciałem ją pocałować ? Wyglądała pięknie bez względu na to w jakim stanie była . Odgarnąłem zabłąkany kosmyk włosów z jej twarzy za ucho kładąc jej dłoń na policzku . Między nami panowała cisza, nie niezręczna ale wręcz przeciwnie miła cisza . Po paru minutach trwających w nieskończoność zabrałem rękę i niezręcznie podrapałem się po karku .
-Przepraszam, powinienem już iść.... - obróciłem się i zacząłem zmierzać do samochodu stojącego na podjeździe .
-Justin ! - usłyszałem za sobą głos Caitlin, machinalnie obróciłem głowę w jej kierunku . - Dziękuję, za wszystko . - uśmiechnęła się szczerze w moim kierunku co od razu odwzajemniłem . Co ta dziewczyna ze mną robi ?
Caitlin POV :
(next day)
-Na pewno sobie poradzisz ? - mama mówiła zatroskana w moja stronę .
-Tak, spokojnie . - uśmiechnęłam się do niej lekko biorąc torbę na ramię opierając się o stoliczek gdy wykonałam tę czynność wzięłam moje kule i ruszyłam do wyjścia .
-Czekaj ! - usłyszałam za sobą głos mojego przyjaciela . - Odprowadzę Cię . Przynajmniej tyle mogę dla Ciebie robić . - Podbiegł do mnie i otworzył mi drzwi, uśmiechnęłam się wdzięcznie i wyszłam na zewnątrz .
Chłopak przez całą drogę do szkoły niósł moją torbę i pomagał mi upewniając się że nie potknę się o własne nogi . Droga na miejsce zajęła nam 20 minut ze względu na to że wolniej idę . Gdy stanęliśmy naprzeciw wejścia od szkoły obróciłam się do chłopaka .
-Dziękuję, muszę już iść bo nim się doczłapię do sali mogę się spóźnić .
-Na pewno sobie poradzisz ?
-Pomogę jej. - za mnie odezwał się męski głos od razu go rozpoznałam. Justin .
Chłopaki przywitali się po męsku po czym pożegnałam się z Tylerem i wraz z Justinem pokuśtykałam do szkoły . Chłopak odprowadził mnie pod same drzwi klasy po czym skierował się do swojej .
~.~
Połowa lekcji za mną, Justin chodzi i pomaga mi bez przerwy . Nadeszła pora lunchu wraz z Justinem stanęliśmy w kolejce do bufetu ja jako pierwsza wzięłam to na co miałam ochotę a gdy tylko zapłaciłam ruszyłam wolnym krokiem w poszukiwaniu wolnego stolika . Przede mną wyłoniła się o wiele większa postać . Brad . Wyrwał mi tacę z dłoni i rzucił na stolik stojący obok nas . Rozpaczliwie szukałam wzrokiem Justina jednak ten był zajęty płaceniem za swoje danie . Próbowałam ominąć chłopaka jednak na marne zagrodził mi drogę . Nikt nie raczył mi pomóc .
-Oj coś się stało w nóżkę ? - powiedział przesłodzonym tonem .
-Nic. - powiedziałam bardziej do siebie niż do niego .
Brad przydepną mi nogą z największą siłą na jaką chyba mógł się zdobyć . Krzyknęłam z bólu jaki przeszywał moją nogę . Skuliłam się trzymając kurczowo stopę . Nie wiadomo kiedy koło mnie pojawił się Justin . Patrzył na Brada wzrokiem pełnym nienawiści .Oczy pociemniały mu a żyły na szyi wyostrzyły się i zaczęły pulsować . Dłonie miał zaciśnięte tak że knykcie pobielały mu w sekundzie, natomiast zęby miał zaciskał . Nic dobrego z tego nie mogło wyniknąć . Patrzyłam co zaraz wydarzy się na moich oczach, przyznaję....bałam się .
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I 13 :)
Tak was przepraszam że rozdziały robią się coraz gorsze :C Nie wiem co się ze mną dzieję .
Odwiedziny spadają, komentarze też wszystko . Wiem że to moja wina i przepraszam .
Mam nadzieję że jakoś mi się polepszy więc do następnego :(
Ps.Rozdział nie sprawdzany .
-Nie mamo nic mi nie jest , nie nie musisz zwalniać się z pracy , mamo to tylko złamana noga i lekki wstrząs mózgu nie rób dramatu - patrzyłem jak lekko zirytowana Caitlin rozmawia przez telefon ze swoją mamą w tym samym czasie podtrzymując się swoich kul . - tak spadłam , okej zobaczymy się w domu . - Zakończyła rozmowę i wsadziła telefon do torebki .
Szybko ja tak samo jak i Tyler - zdążyliśmy się poznać kiedy czekaliśmy aż Cait wyjdzie z gabinetu lekarza - podbiegliśmy do niej żeby pomóc jej iść . Dziewczyna stała oparta o ścianę grzebiąc się w torebce .
-Cait, tak bardzo Cię przepraszam . - Tyler zaczął przepraszać - To moja wina . - spuścił głowę w dół .
-To nie Twoja wina, to nie ty przerwałeś liny . - uśmiechnęła się słabo .
Tyler tak samo jak Caitlin zaczęli wymieniać swoje argumenty a ja w tym samym czasie poczułem wibrację telefonu . Wyjąłem urządzenie z kieszeni i otworzyłem wiadomość .
Od Zack :
Gdzie jesteś ?! Stoję i czekam przy tej cholernej ławce do tego zbiera się z powrotem na burzę !
Prychnąłem pod nosem . Jak dziewczyna .
Do Zack :
Jestem w szpitalu, musimy odwołać dzisiejszy wypad...
Od Zack :
Co się stało ?
Do Zack :
Jutro Ci powiem .
Wysłałem ostatnią wiadomość i nie czekając na odpowiedź schowałem telefon do kieszeni .
-Chodź . - przykucnąłem przed oszołomioną dziewczyną . - Wskakuj .
-Co?! Nie Justin nie ! Jestem Ciężka ! Potrafię chodzić ! - zaczęła wymachiwać rękoma w sprzeciwie .
Nie czekałem długo złapałem dziewczynę za uda i uniosłem do góry, lekko podrzuciłem ja do góry żeby mnie jak i jej było wygodniej . Nie początku sprzeciwiała się ale gdy zobaczyła że nie mam zamiaru ustąpić poddała się . Zniosłem ją po schodach wychodzących z budynku aż doszliśmy do mojego samochodu, posadziłem ją delikatnie na tylnym siedzeniu po czym sam wsiadłem na siedzenie kierowcy czekając jeszcze aż chłopak do nas dołączy .
-Co powiedział lekarz ? - zapytałem zaniepokojony .
-Będę musiała nosić ten pancerz - wskazała na usztywnienie na jej nodze - pare tygodni, miałam też małe wstrząśnienie mózgu bo uderzyłam się w głowę ale to nic poważnego .
-Dobrze że na tym się skończyło, nie wiem co bym zrobił gdyby coś Ci się stało . - wtrącił się Tyler .
Westchnąłem pod nosem i przekręciłem kluczyki w stacyjce . Wyjechałem na ruchliwą drogę przedzierając się przez sznur samochodów .
-Podasz mi swój adres ? - podniosłem wzrok z jezdni na lusterko wewnętrzne żeby spojrzeć na dziewczynę.
Ta szybko podała mi wszystkie potrzebne informacje a po 15 minutach byliśmy już na miejscu . Gdy tylko wydostałem się z siedzenia kierowcy szybko obiegłem samochód i wraz z Tylerem pomogliśmy wyjść Caitlin samochodu .
-To ja może poczekam w środku . - chłopak zaproponował nerwowo drapiąc się po karku . Nie czekając dłużej na odpowiedź poszedł w stronę wejścia . Gdy już zniknął za frontowymi drzwiami przeniosłem oczy na dziewczynę .
-Jak noga ? - spytałem z troską w głosie .
-Lepiej niż przedtem, jeszcze trochę boli ale lekarz podał mi środki na uśmierzenie bólu więc powinno być dobrze . - uśmiechnęła się do mnie słabo patrząc mi w oczy .
Czy to dziwne ? Czy to dziwne że właśnie w tym momencie tak cholernie chciałem ją pocałować ? Wyglądała pięknie bez względu na to w jakim stanie była . Odgarnąłem zabłąkany kosmyk włosów z jej twarzy za ucho kładąc jej dłoń na policzku . Między nami panowała cisza, nie niezręczna ale wręcz przeciwnie miła cisza . Po paru minutach trwających w nieskończoność zabrałem rękę i niezręcznie podrapałem się po karku .
-Przepraszam, powinienem już iść.... - obróciłem się i zacząłem zmierzać do samochodu stojącego na podjeździe .
-Justin ! - usłyszałem za sobą głos Caitlin, machinalnie obróciłem głowę w jej kierunku . - Dziękuję, za wszystko . - uśmiechnęła się szczerze w moim kierunku co od razu odwzajemniłem . Co ta dziewczyna ze mną robi ?
Caitlin POV :
(next day)
-Na pewno sobie poradzisz ? - mama mówiła zatroskana w moja stronę .
-Tak, spokojnie . - uśmiechnęłam się do niej lekko biorąc torbę na ramię opierając się o stoliczek gdy wykonałam tę czynność wzięłam moje kule i ruszyłam do wyjścia .
-Czekaj ! - usłyszałam za sobą głos mojego przyjaciela . - Odprowadzę Cię . Przynajmniej tyle mogę dla Ciebie robić . - Podbiegł do mnie i otworzył mi drzwi, uśmiechnęłam się wdzięcznie i wyszłam na zewnątrz .
Chłopak przez całą drogę do szkoły niósł moją torbę i pomagał mi upewniając się że nie potknę się o własne nogi . Droga na miejsce zajęła nam 20 minut ze względu na to że wolniej idę . Gdy stanęliśmy naprzeciw wejścia od szkoły obróciłam się do chłopaka .
-Dziękuję, muszę już iść bo nim się doczłapię do sali mogę się spóźnić .
-Na pewno sobie poradzisz ?
-Pomogę jej. - za mnie odezwał się męski głos od razu go rozpoznałam. Justin .
Chłopaki przywitali się po męsku po czym pożegnałam się z Tylerem i wraz z Justinem pokuśtykałam do szkoły . Chłopak odprowadził mnie pod same drzwi klasy po czym skierował się do swojej .
~.~
Połowa lekcji za mną, Justin chodzi i pomaga mi bez przerwy . Nadeszła pora lunchu wraz z Justinem stanęliśmy w kolejce do bufetu ja jako pierwsza wzięłam to na co miałam ochotę a gdy tylko zapłaciłam ruszyłam wolnym krokiem w poszukiwaniu wolnego stolika . Przede mną wyłoniła się o wiele większa postać . Brad . Wyrwał mi tacę z dłoni i rzucił na stolik stojący obok nas . Rozpaczliwie szukałam wzrokiem Justina jednak ten był zajęty płaceniem za swoje danie . Próbowałam ominąć chłopaka jednak na marne zagrodził mi drogę . Nikt nie raczył mi pomóc .
-Oj coś się stało w nóżkę ? - powiedział przesłodzonym tonem .
-Nic. - powiedziałam bardziej do siebie niż do niego .
Brad przydepną mi nogą z największą siłą na jaką chyba mógł się zdobyć . Krzyknęłam z bólu jaki przeszywał moją nogę . Skuliłam się trzymając kurczowo stopę . Nie wiadomo kiedy koło mnie pojawił się Justin . Patrzył na Brada wzrokiem pełnym nienawiści .Oczy pociemniały mu a żyły na szyi wyostrzyły się i zaczęły pulsować . Dłonie miał zaciśnięte tak że knykcie pobielały mu w sekundzie, natomiast zęby miał zaciskał . Nic dobrego z tego nie mogło wyniknąć . Patrzyłam co zaraz wydarzy się na moich oczach, przyznaję....bałam się .
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I 13 :)
Tak was przepraszam że rozdziały robią się coraz gorsze :C Nie wiem co się ze mną dzieję .
Odwiedziny spadają, komentarze też wszystko . Wiem że to moja wina i przepraszam .
Mam nadzieję że jakoś mi się polepszy więc do następnego :(
Ps.Rozdział nie sprawdzany .
poniedziałek, 2 września 2013
Rozdział 12
Caitlin POV :
-Chodź - złapałam go za rękę i zaczęłam prowadzić wzdłuż chodnika - najpierw pokażę Ci Statuę Wolności.
-Idę , idę . Jesteś bardziej podekscytowana tym zwiedzaniem niż ja chociaż mieszkasz tu już dużo czasu . - zaczął się śmiać .
-Wiesz jeśli nie chcesz to możemy wrócić . - udałam obrażoną i zaczęła powoli iść w stronę mojego domu .
-Nie, nie czekaj - złapał mnie z łokieć i obrócił w swoją stronę - żartowałem .
-Dobra, dobra . - rozpromieniłam się i zaczęłam iść w wcześniej wyznaczonym kierunku .
~.~
Po około 15 minutach byliśmy już na miejscu . Chodziliśmy i się wygłupialiśmy . Robiliśmy różne śmieszne zdjęcia telefonami .
-Uciąłeś jej głowę . - zaczęłam się głośno śmiać aż ludzie patrzyli na mnie jak bym była stuknięta .
-Szczegół . - wzruszył nonszalancko ramionami .
-Idziemy coś zjeść ? Zgłodniałam .
-Możemy .
-Tu za rogiem jest kawiarenka są tam pyszne gofry . - uśmiechnęłam się szeroko .
-Prowadź . - wskazał ręką żebym tak zrobiła .
-Poproszę dwa gofry z bitą śmietaną i owocami . - powiedziałam do kobiety po czterdziestce stojącej za ladą a Tylerowi posłałam spojrzenie typu 'zdaj się na mnie', ten tylko przytakną i podeszliśmy do stolika w rogu .
-Więc masz dziewczynę ? - zapytałam próbując odczytać wyraz jego twarzy .
-Nie . - odpowiedział a w jego głosie można było wyczuć szczyptę smutku .
-Chcesz o tym pogadać ? - zapytałam uśmiechając się do niego .
Już chciał mi odpowiedzieć ale ta sam czterdziestolatka krzyknęła Zamówienie numer 5 , zamuwienie numer 5 .
-Ja pójdę . - powiedziała po czym wstałam z mojego siedzenia i ruszyłam w stronę lady .
-Dziękuję . - kiwnęłam do kobiety i zabrałam tackę z goframi .
Podeszłam do naszego stolika i postawiłam tackę po środku . Tyler złapał za biały talerzyk z gofrem i przyciągną go do siebie .
-Więc....wracając do tego tematu, chcesz o tym porozmawiać ? Przyjaźnimy się od małego i jestem dziewczyną może Ci coś poradzę . - poruszyłam zabawnie brwiami żeby rozładować napięcie .
-To nie takie proste . - pokręcił głową z oczami wbitymi w blat stolika .
-Wyrzuć to z siebie, poczujesz się lepiej . - uśmiechnęłam się do niego zachęcająco i położyłam swoją dłoń na jego, ten jednak szybko zabrał swoją .
Nie mogę tego nie powiedzieć zrobiło mi się trochę przykro ale rozumiem jeśli nie chce o tym rozmawiać to w porządku nie nalegam .
Wgryzłam się w swojego gofra i poczułam mieszany smak bitej śmietany i owoców w ustach . Pyszne .
-Smakuje Ci ? - zapytałam żeby upewnić się że dobrze wybrałam .
-Smaczne . - odpowiedział i podniósł oczy znad swojego gofra na mnie, w jednej chwili wybuchnął śmiechem tak że wszyscy ludzie w kawiarni spojrzeli na nas dziwnie .
-Z czego się śmiejesz ? - zmarszczyłam brwi .
-Z-z-z Ciebie . - mówił przez napad śmiechu .
-Co jest nie tak ? - zaczęło mnie irytować że śmiał się ze mnie a ja nawet nie wiem z czego .
-Wyglądasz komicznie !
-Co ?
-Masz na czubku nosa bitą śmietanę . - podniosłam brwi do góry i przyłożyłam palce do czubka nosa, faktycznie byłam w bitej śmietanie . Zaczęłam się śmiać razem z nim . Dziękowałam Bogu że jestem taka niezdarna bo to rozładowało napięcie .
Po skończonych gofrach które popiliśmy mrożoną herbatą wyszliśmy z kawiarenki i udaliśmy się do najbliższego parku .
-Tyler ! Tyler ! - zaczęłam krzyczeć i biegać po całym parku rzucając w niego liśćmi które już spadły .
Zachowywaliśmy się jak małe dzieci, ale kogo to obchodziło ? Chociaż raz mogę poczuć się jak kiedyś . Tak po prostu szczęśliwa . Szczęśliwa bo mam u swojego boku najlepszego przyjaciela .
-Chodź ! Pohuśtasz mnie ! - na jednym z drzew była powieszona stara huśtawka . Szybko pobiegłam w jej kierunku i usiadłam na niej z wielkim uśmiechem czekając aż Tyler przyjdzie .
Po chwili chłopak pojawił się za mną i zaczął popychać huśtawkę . Machałam nogami i śmiałam się w niebo głosy . Huśtawka trzeszczała pod ciężarem mojego ciała ale ja się tym nie przejmowałam i huśtałam się coraz wyżej a że gałąź była dosyć wysoko byłam może z 2 metry nad ziemią .
Nagle poczułam że coś jest nie tak jeden ze sznurków od huśtawki zaczął się rwać .
-Tyler proszę zatrzymaj huśtawkę ! - zaczęłam krzyczeć czując w sobie narastający strach .
Chłopak stał obok i przyglądał się dzieciom w parku musiał nie usłyszeć jak krzyczę ponieważ byłam i wysoko i dzieci głośno krzyczały .
Nagle poczułam jak lina pęka na dużej wysokości a ja spadam .
Justin POV :
-Jazlyn ! Wychodzę ! - krzyknąłem do siostry zbiegając po schodach i zakładając jednocześnie moją skórzaną kurtkę .
-Gdzie idziesz ? - Jazy pojawiła się na szczycie schodów przeszywając mnie wzrokiem .
-Umówiłem się z Zackiem . - powiedziałem obojętnie .
-Och...- westchnęła .
-A czego się spodziewałaś ? - podniosłem brwi poprawiając kołnierz .
-Myślałam że może umówiłeś się z.....Caitlin . - bawiła się nerwowo palcami .
-Jazz... - jęknąłem .
-Dobra , dobra idź już bo się spóźnisz . - powiedziała posyłając mi mały uśmiech .
-Do zobaczenia . Nie czekaj na mnie mam jeszcze później parę spraw do załatwienia . - powiedziałem po czym zgarnąłem kluczyki z lady i ruszyłem w kierunku drzwi .
Wychodząc z domu zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem do mojego czarnego SUV'a . Wślizgnąłem się na siedzenie kierowcy i wycofałem z podjazdu . Ruszyłem wgłąb drogi co chwila stając na czerwonym świetle . Cholerne korki . Czułem się coraz bardziej poirytowany . Wreszcie czerwone światło zmieniło się na kolor zielony a ja ruszyłem dalej skręcając w uliczkę prowadzącą do parku . Tam umówiłem się z Zackiem . Zaparkowałem po niedaleko parku i ruszyłem w jego kierunku . Rozglądałem się dookoła szukając wzrokiem Zacka jednak zauważyłem tylko bawiące się dzieci lub staruszki wyprowadzające swoje psy na spacer . Przechodziłem pomiędzy ludźmi sprawdzając zegarek . Spóźnia się . Wreszcie zobaczyłem opustoszałą ławkę zacząłem iść w jej kierunku, kiedy już do niej dotarłem zobaczyłem śmiejącą się dziewczynę na huśtawce a za nią stał chłopak i odpychał ją . W dziewczynie rozpoznałem Cait ale co to za chłopak ? Ona ma chłopaka ? Przyglądałem się im przez dłuższą chwilę kiedy w kieszeni poczułem wibrację telefonu . Wyjąłem go i przesunąłem palcem po ekranie żeby go odblokować gdy to zrobiłem nacisnąłem na wiadomość :
Od Zack :
Siema, sory spóźnię się jadę autobusem a korki są jak cholera .
Szybko wklikałem odpowiedź :
Do Zack :
Niech będzie, czekam .
Wcisnąłem 'wyślij' i schowałem mojego iphon'a do kieszeni spodni . Gdy z powrotem podniosłem oczy na Caitlin zobaczyłem że jej mina już nie jest szczęśliwa ale przerażona . Przyglądałem się całej sytuacji chłopak stał wpatrując się w coś przed sobą a ona coś krzyczała jednak on chyba nie słyszał . Po pięciu sekundach zobaczyłem jak huśtawka się rwie a Caitlin spada . Szybko zerwałem się z ławki i zacząłem biec w kierunku dziewczyny .
-Caitlin ! - krzyknąłem i w tym samym czasie rzuciłem się na kolana koło leżącej dziewczyny chłopak który stał wtedy obok niej też przy niej klęczał i próbował ją obudzić .
-Boże , boże , boże ! - szeptał do siebie .
-Co się stało ?! - ryknąłem .
-N-nie wiem , huśtała się i nagle....
Pociągnąłem za końce swoich włosów a strach rósł we mnie . Próbowałem zrobić wszystko żeby się ocknęła ale na marne nic to nie dawało .
-Trzeba ją zabrać do szpitala ! Nie rusza się ! - sapnąłem a strach ogarnął moje ciało .
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak jak mówiłam rozdział jest dzisiaj TADA ! :D
Jak myślicie co będzie z Caitlin ? :)
Mam nadzieję że się podoba <3
Do następnego ;*
Ps. Rozdział nie sprawdzany więc za wszystkie możliwe błędy z góry przepraszam ;3
-Chodź - złapałam go za rękę i zaczęłam prowadzić wzdłuż chodnika - najpierw pokażę Ci Statuę Wolności.
-Idę , idę . Jesteś bardziej podekscytowana tym zwiedzaniem niż ja chociaż mieszkasz tu już dużo czasu . - zaczął się śmiać .
-Wiesz jeśli nie chcesz to możemy wrócić . - udałam obrażoną i zaczęła powoli iść w stronę mojego domu .
-Nie, nie czekaj - złapał mnie z łokieć i obrócił w swoją stronę - żartowałem .
-Dobra, dobra . - rozpromieniłam się i zaczęłam iść w wcześniej wyznaczonym kierunku .
~.~
Po około 15 minutach byliśmy już na miejscu . Chodziliśmy i się wygłupialiśmy . Robiliśmy różne śmieszne zdjęcia telefonami .
-Uciąłeś jej głowę . - zaczęłam się głośno śmiać aż ludzie patrzyli na mnie jak bym była stuknięta .
-Szczegół . - wzruszył nonszalancko ramionami .
-Idziemy coś zjeść ? Zgłodniałam .
-Możemy .
-Tu za rogiem jest kawiarenka są tam pyszne gofry . - uśmiechnęłam się szeroko .
-Prowadź . - wskazał ręką żebym tak zrobiła .
-Poproszę dwa gofry z bitą śmietaną i owocami . - powiedziałam do kobiety po czterdziestce stojącej za ladą a Tylerowi posłałam spojrzenie typu 'zdaj się na mnie', ten tylko przytakną i podeszliśmy do stolika w rogu .
-Więc masz dziewczynę ? - zapytałam próbując odczytać wyraz jego twarzy .
-Nie . - odpowiedział a w jego głosie można było wyczuć szczyptę smutku .
-Chcesz o tym pogadać ? - zapytałam uśmiechając się do niego .
Już chciał mi odpowiedzieć ale ta sam czterdziestolatka krzyknęła Zamówienie numer 5 , zamuwienie numer 5 .
-Ja pójdę . - powiedziała po czym wstałam z mojego siedzenia i ruszyłam w stronę lady .
-Dziękuję . - kiwnęłam do kobiety i zabrałam tackę z goframi .
Podeszłam do naszego stolika i postawiłam tackę po środku . Tyler złapał za biały talerzyk z gofrem i przyciągną go do siebie .
-Więc....wracając do tego tematu, chcesz o tym porozmawiać ? Przyjaźnimy się od małego i jestem dziewczyną może Ci coś poradzę . - poruszyłam zabawnie brwiami żeby rozładować napięcie .
-To nie takie proste . - pokręcił głową z oczami wbitymi w blat stolika .
-Wyrzuć to z siebie, poczujesz się lepiej . - uśmiechnęłam się do niego zachęcająco i położyłam swoją dłoń na jego, ten jednak szybko zabrał swoją .
Nie mogę tego nie powiedzieć zrobiło mi się trochę przykro ale rozumiem jeśli nie chce o tym rozmawiać to w porządku nie nalegam .
Wgryzłam się w swojego gofra i poczułam mieszany smak bitej śmietany i owoców w ustach . Pyszne .
-Smakuje Ci ? - zapytałam żeby upewnić się że dobrze wybrałam .
-Smaczne . - odpowiedział i podniósł oczy znad swojego gofra na mnie, w jednej chwili wybuchnął śmiechem tak że wszyscy ludzie w kawiarni spojrzeli na nas dziwnie .
-Z czego się śmiejesz ? - zmarszczyłam brwi .
-Z-z-z Ciebie . - mówił przez napad śmiechu .
-Co jest nie tak ? - zaczęło mnie irytować że śmiał się ze mnie a ja nawet nie wiem z czego .
-Wyglądasz komicznie !
-Co ?
-Masz na czubku nosa bitą śmietanę . - podniosłam brwi do góry i przyłożyłam palce do czubka nosa, faktycznie byłam w bitej śmietanie . Zaczęłam się śmiać razem z nim . Dziękowałam Bogu że jestem taka niezdarna bo to rozładowało napięcie .
Po skończonych gofrach które popiliśmy mrożoną herbatą wyszliśmy z kawiarenki i udaliśmy się do najbliższego parku .
-Tyler ! Tyler ! - zaczęłam krzyczeć i biegać po całym parku rzucając w niego liśćmi które już spadły .
Zachowywaliśmy się jak małe dzieci, ale kogo to obchodziło ? Chociaż raz mogę poczuć się jak kiedyś . Tak po prostu szczęśliwa . Szczęśliwa bo mam u swojego boku najlepszego przyjaciela .
-Chodź ! Pohuśtasz mnie ! - na jednym z drzew była powieszona stara huśtawka . Szybko pobiegłam w jej kierunku i usiadłam na niej z wielkim uśmiechem czekając aż Tyler przyjdzie .
Po chwili chłopak pojawił się za mną i zaczął popychać huśtawkę . Machałam nogami i śmiałam się w niebo głosy . Huśtawka trzeszczała pod ciężarem mojego ciała ale ja się tym nie przejmowałam i huśtałam się coraz wyżej a że gałąź była dosyć wysoko byłam może z 2 metry nad ziemią .
Nagle poczułam że coś jest nie tak jeden ze sznurków od huśtawki zaczął się rwać .
-Tyler proszę zatrzymaj huśtawkę ! - zaczęłam krzyczeć czując w sobie narastający strach .
Chłopak stał obok i przyglądał się dzieciom w parku musiał nie usłyszeć jak krzyczę ponieważ byłam i wysoko i dzieci głośno krzyczały .
Nagle poczułam jak lina pęka na dużej wysokości a ja spadam .
Justin POV :
-Jazlyn ! Wychodzę ! - krzyknąłem do siostry zbiegając po schodach i zakładając jednocześnie moją skórzaną kurtkę .
-Gdzie idziesz ? - Jazy pojawiła się na szczycie schodów przeszywając mnie wzrokiem .
-Umówiłem się z Zackiem . - powiedziałem obojętnie .
-Och...- westchnęła .
-A czego się spodziewałaś ? - podniosłem brwi poprawiając kołnierz .
-Myślałam że może umówiłeś się z.....Caitlin . - bawiła się nerwowo palcami .
-Jazz... - jęknąłem .
-Dobra , dobra idź już bo się spóźnisz . - powiedziała posyłając mi mały uśmiech .
-Do zobaczenia . Nie czekaj na mnie mam jeszcze później parę spraw do załatwienia . - powiedziałem po czym zgarnąłem kluczyki z lady i ruszyłem w kierunku drzwi .
Wychodząc z domu zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem do mojego czarnego SUV'a . Wślizgnąłem się na siedzenie kierowcy i wycofałem z podjazdu . Ruszyłem wgłąb drogi co chwila stając na czerwonym świetle . Cholerne korki . Czułem się coraz bardziej poirytowany . Wreszcie czerwone światło zmieniło się na kolor zielony a ja ruszyłem dalej skręcając w uliczkę prowadzącą do parku . Tam umówiłem się z Zackiem . Zaparkowałem po niedaleko parku i ruszyłem w jego kierunku . Rozglądałem się dookoła szukając wzrokiem Zacka jednak zauważyłem tylko bawiące się dzieci lub staruszki wyprowadzające swoje psy na spacer . Przechodziłem pomiędzy ludźmi sprawdzając zegarek . Spóźnia się . Wreszcie zobaczyłem opustoszałą ławkę zacząłem iść w jej kierunku, kiedy już do niej dotarłem zobaczyłem śmiejącą się dziewczynę na huśtawce a za nią stał chłopak i odpychał ją . W dziewczynie rozpoznałem Cait ale co to za chłopak ? Ona ma chłopaka ? Przyglądałem się im przez dłuższą chwilę kiedy w kieszeni poczułem wibrację telefonu . Wyjąłem go i przesunąłem palcem po ekranie żeby go odblokować gdy to zrobiłem nacisnąłem na wiadomość :
Od Zack :
Siema, sory spóźnię się jadę autobusem a korki są jak cholera .
Szybko wklikałem odpowiedź :
Do Zack :
Niech będzie, czekam .
Wcisnąłem 'wyślij' i schowałem mojego iphon'a do kieszeni spodni . Gdy z powrotem podniosłem oczy na Caitlin zobaczyłem że jej mina już nie jest szczęśliwa ale przerażona . Przyglądałem się całej sytuacji chłopak stał wpatrując się w coś przed sobą a ona coś krzyczała jednak on chyba nie słyszał . Po pięciu sekundach zobaczyłem jak huśtawka się rwie a Caitlin spada . Szybko zerwałem się z ławki i zacząłem biec w kierunku dziewczyny .
-Caitlin ! - krzyknąłem i w tym samym czasie rzuciłem się na kolana koło leżącej dziewczyny chłopak który stał wtedy obok niej też przy niej klęczał i próbował ją obudzić .
-Boże , boże , boże ! - szeptał do siebie .
-Co się stało ?! - ryknąłem .
-N-nie wiem , huśtała się i nagle....
Pociągnąłem za końce swoich włosów a strach rósł we mnie . Próbowałem zrobić wszystko żeby się ocknęła ale na marne nic to nie dawało .
-Trzeba ją zabrać do szpitala ! Nie rusza się ! - sapnąłem a strach ogarnął moje ciało .
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak jak mówiłam rozdział jest dzisiaj TADA ! :D
Jak myślicie co będzie z Caitlin ? :)
Mam nadzieję że się podoba <3
Do następnego ;*
Ps. Rozdział nie sprawdzany więc za wszystkie możliwe błędy z góry przepraszam ;3
Subskrybuj:
Posty (Atom)