niedziela, 28 września 2014

Epilog

Siedziała na opustoszałym cmentarzu trzymając w dłoni czarną parasolkę osłaniającą ja przed deszczem. Krople dudniły w parasol i rozbryzgiwały się na kafelkach obok niej. Dziewczyna patrzyła na tak doskonale znany jej już nagrobek nie przejmując się wiatrem uderzającym w nią z coraz większą siłą. W pamięci ciągle powtarzała sobie słowa wyryte na nagrobku i myślała nad tym dlaczego to się musiało tak skończyć, dlaczego tak ważna dla niej osoba odeszła w tak niespodziewanym czasie, dlaczego nie mogła być teraz przy niej i ją przytulać kojąc słowami pocieszenia. Zastanawiała się nad sensem swojego życia, oraz o tym jak szybko mogło się on skończyć. Zupełnie jakby ktoś przeciął cienką nitkę jakim było życie, po prostu złapał nożyce i przeciął kruchą, ledwie widoczną, bezbronną nić. Słyszała grzmoty w oddali, widziała błyskawice przecinające ciemne niebo jednak nie zwracała najmniejszej uwagi że parasolka nie daje jej takiej ochrony jakiej potrzebuje. Pojedyncza łza spłynęła po jej bladym policzku której nawet nie próbowała powstrzymać, wiedziała że jej płacz nic tutaj nie da, wiedziała że ta osoba czuwa teraz nad nią i pomaga w ciężkich chwilach, czuła to. Z zamyślenia wyrwała ją ciepła dłoń na jej ramieniu, obróciła głowę w stronę osoby która stała za nią uśmiechając się do niej delikatnie.
- Czas wracać, zaraz będziesz cała makra. 
Skinęła wiedząc że na nią już czas, wiedziała że nie ma sensu dłużej siedzieć przed nagrobkiem. Podniosła się z ławeczki po czym pochylając się położyła obok niego białą różę. Przez chwilę jeszcze stała zaciskając dłoń na rączce parasoli po czym odwracając się wzięła za rękę swojego towarzysza i odeszła między nagrobkami. 

Spoczywa tu kochający mąż, ojciec oraz syn Henry Williams. Światło świeć nad jego duszą. 

Caitlin POV:


- Mamo, mamo! - mała niebieskooka dziewczynka szarpała za moją nogawkę.
- Co się stało Emily? - przykucnęłam biorąc małą na ręce.
- A Toby nie da mi oglądać bajkę! - naburmuszyła się zakładając małe rączki na piersi i wydymając usta.
- Zaraz z nim porozmawiam, pójdziemy do niego? - uśmiechnęłam się ciepło ruszając z kuchni w której byłyśmy do przestronnego salonu. W pomieszczeniu znajdowała się biała skórzana kanapa przykryta brązowym kocem, po bokach stały dwa identyczne fotele co kanapa, natomiast naprzeciwko stał stoliczek na którym porozrzucane były różne kolorowanki, kredki, flamastry i zabawki zaraz za nim był duży kominek w którym tańczyły języki ognia, tuż nad nim wisiał płaski telewizor. Pokój nie był ani za duży, ani za mały był idealny i przytulny. Usadziłam dziewczynkę na kanapie po czym zwróciłam się do syna siedzącego na jednym z foteli grającego na playstation trzymającego controller w dłoniach z oczami wlepionymi w telewizor. Siedział przygryzając język w skupieniu.
- Toby jesteś starszy, ustąp siostrze. - zwróciłam się do bruneta.
- Ale, mamooo. - przeciągną 'o' dalej skupiając się na grze.
- Toby. - powiedziałam bardziej surowo.
- Ugh, dobra. - spauzował grę po czym przeniósł ciemne tęczówki na rodzicielkę. Chłopiec może i lubił czasami dokuczać młodszej siostrze, ale bardzo się o nią troszczył. Bawił się z nią, wychodził na spacery, a kiedy upadała i płakała uspokajał ją cicho śpiewając do jej ucha.
Uradowana dziewczynka zaklaskała wesoło w dłonie wierzgając nogami, złapała za pilot leżący niedaleko niej i przełączyła na bajki. Brunet przewrócił tylko oczami łapiąc za telefon po czym poświęcił całą uwagę ekranikowi.
Wróciłam do kuchni zabierając piszczący czajnik z gazu zalewając nim kubek ciepłej herbaty, niedługo potem usiadłam przy stole wspominając, z każdym łykiem herbaty coraz więcej wspomnień pojawiało się w mojej głowie.

Szykowałam się na wyjście z Justinem i byłam prawie gotowa kiedy usłyszałam pukanie do drzwi mojego mieszkania. Szybko włożyłam drugi kolczyk do ucha po czym ostatni raz zerkając w lustro ruszyłam do drzwi. Spotykamy się od liceum, a dzisiaj oboje skończyliśmy studia, postanowiliśmy wyjść razem na kolację aby uczcić zakończenie udanego ostatniego roku. Tak szybkim krokiem na jaki pozwalały mi szpilki podeszłam do drzwi otwierając jej, tuż za nimi zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha chłopaka. Ubrany był w czarny dopasowany garnitur którego rękawy podwinięte były do łokci, pod nim widziała białą koszulę z odpiętym jednym górnym guzikiem, na jego szyi wisiał lekko poluzowany czarny krawat, od pasa w dół miał również dopasowane czarne spodnie i buty. Wyglądał idealnie. Ja natomiast ubrana byłam w kremową przylegającą do ciała od szyi do pasa sukienkę, natomiast koronkowy dół był o wiele luźniejszy. Włosy miałam spięte w trochę niechlujnego kłosa, a na twarzy jak zwykle delikatny makijaż. Na nogach miałam pod kolor sukienki kremowe buty, a w ręku kopertówkę. Uśmiechnęłam się ciepło do chłopaka składając na jego wargach szybki pocałunek na powitanie. Ostatni raz sprawdziłam czy zgasiła światła w mieszkaniu po czym wrzuciłam klucze do torebki. Zeszliśmy schodami w dół rozmawiając o przypadkowych rzeczach od pogody do ostatniego meczu ulubionej drużyny Justina, aż znaleźli się na zewnątrz gdzie stał zaparkowany czarny Range Rover chłopaka. Jak na niego przystało otworzył mi drzwi po czym sam wsiadł na miejsce kierowcy uruchamiając pojazd i ruszając w drogę.
Gdy tylko dotarliśmy do restauracji kelner zaprowadził nas do naszego stolika przy oknie z widokiem na zaludnione miasto. Wręczył nam menu po czym odszedł do innego stolika.
- Na co masz ochotę? - Justin zwrócił się do mnie 
- Sama nie wiem, może filet z łososia gotowany na parze z warzywami i sosem holenderskim. Tak to właśnie wezmę. A ty? - zapytałam odkładając kartę na bok. 
- Zdam się na Ciebie i zamówię to samo. - uśmiechną się również odkładając swoją kartę. - Do tego białe wino? 
Skinęłam tylko głową czując się trochę niezręcznie z racji tego że on zawsze upiera się żeby płacić. Sądzi że urażam jego dumę kiedy próbuję wyciągnąć portfel. 
Gdy po skończonej kolacji ruszyliśmy do wyjścia Justin zaproponował abyśmy poszli w jeszcze jedno miejsce. Nie chciał zdradzić gdzie jednak zgodziłam się bez zawahania. 
Po piętnastominutowym spacerze zatrzymaliśmy się na małym pomoście, to jednak nie był zwyczajny pomost, to był jeden z tych pomostów na których poręczach zakochani przypinali kłódki ze swoimi inicjałami i wyrzucali klucze aby być już ze sobą razem na zawsze. Spojrzałam pytająco na Justina jednak on tylko wzruszył ramionami szeroko się uśmiechając i zaczął sięgać do kieszeni spodni. Wyjął z niej średniej wielkości kłódkę z wyrytymi naszymi inicjałami.
- Caitlin, bądź moją na zawsze. Kochałem Cię parę lat temu, kocham Cię teraz i będę kocham już zawsze. Chcę spędzić z Tobą resztę życia, zasypiać i budzić się przy Tobie, mówić Ci jak bardzo Cię kocham i pokazywać Ci to. - z kolejnej kieszeni wyciągnął małe granatowe pudełeczko po czym klękając na jedno kolano otworzył je. - Zostań moją żoną. 
Przyłożyłam drżącą dłoń do ust, nie mogłam wydusić z siebie głosu, czułam jak w kącikach moich oczu zbierają się łzy. Kiwnęła ledwie zauważalnie głową szepcząc 'tak'. Justin wsunął piękny pierścionek z małym owalnym brylantem na mój palec po czym wstał łapiąc mnie w ramiona i obracając wokół własnej osi. Łzy swobodnie płynęły już po moich rozgrzanych policzkach ale nie zwracałam na to uwagi, gdy tylko postawił mnie na ziemi złożył na moich ustach pocałunek, nie był on zwyczajny przelał w nim wszystko co czuł, radość, pożądanie, miłość, a ja odwzajemniłam go także przekazując mu swoje uczucia. Gdy tylko się od siebie odsunęliśmy łapiąc ciężkie oddechy chłopak odwrócił się do poręczy po czym przypiął naszą kłódkę, a kiedy tylko ją zamknął kluczyk wyrzucił do wody płynącej pod nami.
- Moja na zawsze, jesteś moja na zawsze. - powiedział po czym znowu przyciągną mnie do siebie. 


- Caitlin pośpiesz się już czas! - Lily krzyknęła kiedy ja obracałam się patrząc się naprzeciwko lustra jak moja suknia ślubna faluję wokół mnie, a mój welon powiewa przy obrocie. W końcu nadszedł dzień w którym oficjalnie zostanę żoną Justina, zostanę panią Bieber. Wiele razy powtarzałam w głowie kiedy Justin szeptał mi to do ucha niemal codziennie. Jedyne czego brakowało mi tak pięknym dla mnie dniu był mój tata prowadzący mnie do ołtarza. Mówiący z dumą jak to jego mała księżniczka jest już dorosła i poślubia mężczyznę którego kocha, brakuje mi tego kiedy mówił mi że jestem jego oczkiem w głowie i o tym jak bardzo mnie kocha. Złapałam za medalik wiszący na mojej szyi i lekko go ucałowałam.
- Kocham Cię tato, wiem że jesteś teraz ze mną i mnie wspierasz. - szepnęłam. 
Po tych słowach ruszyłam do wyjścia zakrystii. Na zewnątrz czekała na mnie mama, widziałam że miała łzy w oczach i jak siłowała się z sobą żeby nie wypłynęły.
- Wyglądasz tak pięknie kochanie. - powiedziała po czym przytuliła mnie do siebie. - Już czas skarbie. - skinęłam tylko głową ruszając wraz z nią do drzwi za którymi czekała na mnie miłość mojego życia. Czułam jak serce dudni mi w piersi, nie ze zdenerwowania, ale z radości, radości tak wielkiej że nie można sobie tego wyobrazić. Gdy tylko stanęłam przed dużymi drewnianymi drzwiami czekając ścisnęłam mocniej rękę mamy która stała zaraz obok żeby zaprowadzić mnie do ołtarza, do człowieka którego kocham swoim całym poranionym sercem. Chwilę potem rozbrzmiał marsz weselny a drzwi otworzyły się ukazując pięknie przyozdobiony kościół, wszędzie były białe róże, goście patrzyli w moją stronę, Pattie płakała, Jazmyn ledwo powstrzymywała łzy, jednak ktoś na kim moje oczy spoczęły był Justin. Patrzył na mnie z taką miłością i uwielbieniem że miałam ochotę pobiec do niego i rzucić się w jego ramiona, jednak powstrzymałam się od tego pomysłu i ruszyłam wolnym krokiem wgłąb kościoła. Gdy tylko dotarłam do końca mama oddała moją rękę Justinowi którą od razu ujęłam. Ksiądz zaczął mówić typowe dla tej okazji zdania jednak zdawałam się ich nie słyszeć. Zupełnie jakby wszystko i wszyscy wokół mnie zniknęli a zostaliśmy tylko my, ja i Justin.  
Doszliśmy do kulminacyjnego momentu, oboje mieliśmy zaraz wygłosić nasze przysięgi. Justin zaczął.
- Caitlin, pamiętam kiedy poznaliśmy się kilka lat temu. Pamiętam jak nie mogłem oderwać od Ciebie wzroku, zakochałem się w Tobie już wtedy i nie przestałem Cię kochać aż do teraz. Obiecuję Ci że zawsze będę przy Tobie, zawsze będę mówił Ci jak bardzo Cię kocham i uwielbiał Cię do końca życia. Będziemy mieć piękne dzieci, ile tylko będziesz chciała (cichy chichot przez płacz Lily i Jazmyn, tak to na pewno one) Przysięgam kochać Cię w każdej chwili mojego życia. Aż do mojego ostatniego oddechu. 
Czułam łzy pod powiekami które groziły wypłynięciem przez jego piękne słowa, wiedziałam ze moja przysięga nie była idealna, tak jak jego.
- Justin, kocham Cię każdym skrawkiem mojego ciała i całą duszą. Jesteś moją pierwszą i ostatnią miłością. Kochałam Cię odkąd pamiętam, zawsze byłeś tylko ty i zostaniesz do końca mojego życia. Razem wychowamy nasze dzieci i zestarzejemy się. Przysięgam kochać Cię już zawsze, do mojego ostatniego tchnienia. 
Kiedy mówiłam przysięgę patrzyłam w jego pełne uwielbienia oczy i wiedziałam że z tym mężczyzną chcę być już do końca życia. 
Niedługo potem rozbrzmiały słowa na które tak bardzo czekałam.
- Możesz pocałować pannę młodą.
Długo nie musiałam czekać, sekundę potem poczułam ciepłe wargi na moich mężczyzny którego kocham i będę kochać już zawsze, mojego męża. 
Gdy przyjęcie weselne dobiegło końca razem z Justinem poszliśmy do naszego apartamentu dla nowożeńców. Justin przyłożył kartę magnetyczną dzięki czemu drzwi otworzyły się a my mogliśmy wejść do środka. Gdy tylko drzwi zamknęły się za nami Justin zachłannie pocałował moje usta, gdy się od siebie odsunęliśmy spojrzałam na to jak idealnie dzisiaj wygląda.
- W tym smokingu wyglądasz tak dobrze. - powiedziałam lustrując go wzrokiem.
- Pani Bieber, poczekaj aż go zdejmę. 

- Jestem w domu! - głos Justina przywrócił mnie do rzeczywistości.
Podeszłam do zlewu aby umyć pusty już kubem po herbacie kiedy poczułam dwa ramiona owijające się wokół mojej tali.
- Dzień dobry kochanie. - zamruczał do mojego ucha.
- Dzień dobry skarbie. - odwróciłam się tak że stałam do niego przodem.
Justin nachylił się całując mnie zachłannie, jego pocałunki zaczęły sunąć po mojej szyi którą zaczął lekko ssać i przygryzać, jęknęłam cicho. Czułam że się uśmiecha. Wplotłam palce w jego włosy rozkoszując się chwilą przyjemności.
- Tatusiu zostaw mamusię. - usłyszeliśmy głos Emily pochodzący z rogu kuchni.
Od razu odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni patrząc jak Emily i Toby stoją w wejściu do kuchni.
- Oni się migdalą głupku. - zaśmiał się Toby kręcąc głową.
- Sam jesteś głupek. - pacnęła go.
-Ejejej, nie wyzywać się i nie bić. - ostrzegł Justin podchodząc i biorąc małą na ręce.
- On zaczął.
- Ona zaczęła. - powiedzieli w tym samym czasie.
Zaśmiałam się tylko kręcąc głową, Justin podniósł Emily do góry po czym udał że jest samolotem i pobiegł z nią do salonu, słyszałam chichotanie i radosne okrzyki małej nawet w kuchni.

Justin POV:
Gdy dzieci poszły spać zszedłem po schodach na dół aby poszukać Caitlin. Siedziała pod kocem na kanapie a ogień palący się w kominku rozświetlał jej twarz. Cisza panowała w całym domu, a jedyne co było słychać to trzaskanie palącego się drewna. Podszedłem do niej po czym usadowiłem się obok niej. Dopiero teraz zauważyłem album w jej rękach.
- Wydaje się jakby to było wczoraj. - powiedziałem usadawiając ją sobie na kolanach.
- Tak. - przewróciła następną stronę.
Trafiła na zdjęcia z naszego ślubu, na jednym byliśmy my kiedy całowaliśmy się w kościele, na następnym przenosiłem ją przez próg, na kolejnym kroiliśmy tort i śmialiśmy się bo ubrudziłem jej nos bitą śmietaną.
Później były zdjęcia po narodzinach Toby'ego, trzymałem go na pierwszym zdjęciu a jego mała piąstka była zaciśnięta wokół mojego małego palca, byłem wtedy najszczęśliwszą osobą na świecie. Kolejne zdjęcia przedstawiały nas z okresu ciąży Caitlin z Emily, na jednym całowałem jej widoczny brzuszek ciążowy, na następnym udawałem że ja też mam taki brzuch, obracałem ją podnosząc, a kolejne było zdecydowanie moim ulubionym, staliśmy w wodzie po kostkach, byliśmy nad morzem, ona stała na palcach i obracała głowę w moją stronę, ja byłem lekko schylony, jedną ręką trzymałem jej brzuch a drugą miałem na jej policzku, nasze usta stykały się w pocałunku. Reszta zdjęć była typowo rodzinna, Toby cały umazany tortem ponieważ wsadził w niego głowę w swoje trzecie urodziny, następne Emily w wózku, Toby na moim ramieniu, za to Caitlin całowała mnie w policzek, ramie miałem owinięte wokół jej talii. Zwykłe zdjęcie podczas spaceru.
- Czas się kłaść skarbie. - ucałowałem jej czoło.
- Jeszcze chwilka. - ziewnęła.
Zabrałem jej album kładąc go na stoliku po czym podniosłem się nadal trzymając w ramionach Caitlin w ślubnym stylu. Cicho zapiszczała kiedy się podnosiłem, owinęła ramiona wokół mojej szyi składając pocałunek na moich ustach. Wniosłem ją po schodach po czym ruszyłem do naszej sypialni na końcu korytarza. Gdy tylko wszedłem zamknąłem drzwi nogą i ruszyłem do łóżka kładąc ją delikatnie na nim, ucałowałem jej czoło po czym położyłem się obok niej. Oplotłem ją ramionami przyciągając bliżej mnie. Położyła głowę na moją klatkę piersiową kreśląc kółka przez moją koszulkę. Wtuliła się we mnie, a gdy zamknąłem oczy, pomyślałem, że nie chcę od losu niczego więcej, tylko móc już zawsze trzymać ją w ramionach.
- Skarbie? - mruknąłem.
- Mmm? - zamruczała w półśnie.
- Może czas na trzecie dziecko?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przyznam że pisząc ten rozdział miałam łzy w oczach, spędziłam z wami tyle pięknych chwil i nie chcę rozstawać się ani z wami, ani z Justinem i Caitlin. Jednak przyszedł czas i na nich.
Dziękuję za wszystkie komentarze, za wszystkie wyświetlenia, za to ze wytrwaliście do końca i mam nadzieję że chodź trochę będziecie tęsknić za mną tak jak ja będe tęsknić za wami.
DZIĘKUJĘ WAM BARDZO ZA TO ZE ZE MNĄ BYLIŚCIE PRZEZ TYLE CZASU, KOCHAM WAS.
Co do prologu następnego opowiadania, nie dodam go dzisiaj. Mało osób było chętnych aby czytać moje drugie opowiadanie co dało mi do myślenia. Ale myślę że kiedyś może zdecyduję się pisać następne, więc jeśli chcesz być o nim poinformowana napisz mi swój user w komentarzu (lub asku) z dopiskiem ze chcesz żebym cię poinformowała.
Proszę napiszcie swoją na temat epilogu, bardzo mi na tym zależy. Nie macie pojęcia jak.
Cóż to by było na tyle. Jeszcze raz bardzo wam dziękuję ze byliście ze mną i bohaterami do końca. Kocham Was.

6 komentarzy:

  1. Mialam lzy w oczach . Piekne opowiadanie . A koncowka najlepsza *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam że dopiero teraz komentuje ale wcześniej nie mogłam. Rozdział cudowny miałam łzy w oczach jak go czytała. Bardzo się ciesze że znalazłam to ff bo było ono ndsjshfbfdkhfbdshfsdjfhfdsdkfsk. Kocham cię <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję ci za to ff. Bardzo będę tęsknić 💖

    OdpowiedzUsuń
  4. O... BOŻE !!! Cudowny ! Cudowne opowiadanie ! Jezu świety ! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Znalazłam je dzisiaj ... Całkowicie mnie pochłonęlo... Przeczytałam je w godzinę...
    Boże dziewczyno piszesz cudownie... Kooovham te opowiadanie i nigdy o nim nie zapomn!! Będę do nieho wracać co jakiś czas... Przez odtatnie 2-3 rozdziały + epilog miałam łzy w oczach a umnie to żadko się zdarza... Po prostu całe opowiadanie jest cudowne.... Szacunek! :*:* jeszcze raz KOCHAM! :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *Kooocham
      *zapomne
      *niego
      *ostatnie
      *u mnie
      (poprawka)
      Przepraszam za błędy ale na tel. jestem! :) <3

      Usuń